cze 29 2009

Jestem niemiły


Komentarze: 1

Muszę się przyznać, że miałem w życiu wiele kobiet. Nie wynika to jednak z tego, że jestem nadzwyczaj przystojny. Bo nie jestem. Nie jestem też specjalnie interesujący. Ani tym bardziej obdażony męskim magnetyzmem. Czy odrobiną chociażby wdzięku. Jedynym powodem tego, że byłem w tak wielu związkach jest to, że żadna kobieta nie jest w stanie ze mną dłużej wytrzymać. To, że mam całe mnóstwo paskudnych nawyków to jedno. Prawdziwym problemem jest to, że zawsze gdy poznaję jakąś kobietę to jestem bardzo miły. Mówię „dzień dobry”, „przepraszam” i na różne sposoby wykazuję zainteresowanie. Zachowuję się jak prawdziwy dżentelmen. Przepuszczam kobietę w drzwiach, odwożę ją do domu, jestem wyrozumiały i współczujący. Wprost ideał cnót wszelakich. Moja technika seksualna i skupienie na potrzebach kobiet, wprawiają je w zdumienie. Minie jednak trochę czasu i zmieniam się nie do poznania. Zaczynam być niemiły i uciążliwy. Wprost nie sposób ze mną wytrzymać. Olewam sobie wszystko, nie sprzątam jak nabrudzę, a na wszystkie próby nawiązania ze mną kontaktu reaguję jak rozhisteryzowane dziecko. Podczas gdy z początku jestem pełen pozytywnej energii, gotowy zrywać się każdego dnia o szóstej nad ranem, by jogingować, już po miesiącu wszystko przechodzi mi jak ręką odjął. Libido spada mi do zera. Zaczynam marudzić, opowiadam nieśmieszne dowcipy, staję się męczący i nie da się mnie odciągnąć od telewizora. Nie wiem skąd mi się to bierze, ale nie sposób się tego pozbyć. Poczucie szczęścia i życiowej stabilizacji najwyraźniej działa na mnie tak, że popadam w całkowite otępienie. Nie nadaję się do dłuższych związków tak samo, jak nie nadaję się do wielu innych rzeczy. Tracę poczucie humoru, pisarską wenę, staję się nietowarzyski i opryskliwy. Nawet włosy na głowie przestają mi się układać. Tak jak dzisiaj. Obudziłem się rano i stwierdziłem, że nie chce mi się nic. Do tego pachnę jakoś dziwnie. Menstruacyjnie. Nigdy wcześniej tak nie pachniałem i nie potrafię ustalić, skąd mi się wziął taki właśnie zapach. Tak czy owak mój organizm odmówił dalszej współpracy. Na jakąkolwiek próbę zrobienia czegokolwiek wysyła sygnały, jakby znajdował się u progu wytrzymałości. Podniesienie w górę nogi, nawet nieznaczne, wydaje się trudniejsze niż wspięcie się na Kilimandżaro. No trudno. Trzeba będzie spędzić w łóżku resztę dnia. A może i tygodnia.

leppus_28   
pczr
29 czerwca 2009, 19:43
Dobrze, że kiedyś zachce Ci się siku. :)))

Dodaj komentarz