McDonalds i siłownia
Komentarze: 5
W miejscowym McDonaldsie pracuje wyjątkowo atrakcyjna Polka. To powoduje, że ostatnio stale stołuje się w McDonaldsie. Mimo że nie znoszę fast foodów. I mimo że ma to fatalny wpływ na moje zdrowie. No ale cóż. Czegóż się nie robi dla miłości... Z drugiej strony jest to typowy przykład jak zgubny wpływ mają na nas uczucia. Oczywiście mogłaby pracować w jakiejś nie za drogiej, gustownej restauracji, ale gdzie tam. Zresztą nie ma co marudzić. Mogło być gorzej. Mogła np. pracować w siłowni. Zmuszałoby mnie to do przyłażenia tam codziennie przez miesiąc, albo i dłużej. A nie cierpię siłowni. Nie mam nic przeciwko ćwiczeniom fizycznym czy bieganiu, ale widok spoconych facetów, w milczeniu gapiących się na swoje rosnące w oczach bicepsy uważam za jeden z najgłupszych, jakie można zaobserwować w przyrodzie. Źle się czuję w otoczeniu, w którym nikt z nikim nie rozmawia. I w którym za uśmiechnięcie się do kogoś można dostać w łeb. Na szczęście taka sytuacja jest mało realna. Znaczy się zakochanie się w instruktorce fitnessa. Po pierwsze nie mam już 14 lat (a szkoda) i gust mi się jednak z biegiem lat nieco wysubtelnił, a po drugie to siłownia jest ostatnim miejscem w którym mógłbym zrobić na kimś wrażenie. Mój organizm nadaje się do różnych rzeczy, ale akurat nie do tego żeby dźwigać 100-kilogramowe ciężary. Jeżeli miałbym się w kimś zakochać i dysponował tu jakąś możliwością wyboru, to najbardziej chciałbym żeby to była kasjerka w kinie. Żeby się z nią spotykać spłukałbym się co prawda zupełnie, ale za to obejrzałbym całą masę filmów, co jest ogólnie dosyć przyjemne. Przynajmniej dla mnie. Niestety nie wiedzieć czemu w kinie zawsze zatrudniają średnio ładne dziewczyny. I nawet jak się bardzo przymknie oko, to się nie da w nich zakochać. Przynajmniej nie na tyle, żeby tam codziennie przyłazić i robić z siebie głupka.
Mam nadzieję, że tym planem jest ucieczka z Warszawy. Ja tu ginę. :((
Bo najprawdopodobniej z końcem marca jestem bezrobotna. :(
Dodaj komentarz