lip 01 2009

Oderwanie


Komentarze: 7

Żeby być pisarzem nie wystarczy talent. Pisarstwo to poświęcenie. Być pisarzem to znaczy pisać przez 10 lat do szuflady. Narażać się na obelgi i niezrozumienie. To głód o poranku i kac wieczorami. I ciągły strach o to, czy zdąży się napisać to coś, do napisania czego jesteś predestynowany. Jeżeli nie poświęcisz dla tego wszystkiego, co masz, nic z tego nie będzie. Jeżeli nie oddasz swej duszy, ciała, głowy, stóp i dłoni, stracisz wszystko. Wszyscy prawdziwie wielcy pisarze, którzy kiedykolwiek żyli, Gombrowicz, Borges, Szekspir, Lem, mieli jedną cechę wspólną: oddanie pisarstwu ponad wszelkie granice. Nie byli ograniczani niczym. Ani duchem czasu, w którym żyli, ani presją społeczną, ani koniecznością zarabiania pisaniem na swe utrzymanie. Ich życie osobiste było bliskie nieistnieniu. Ich biografie zadziwiająco puste. Nie byli nikim, poza tym że byli pisarzami. Karmili się rzeczywistością wyłącznie po to, by ją przejrzeć, zrozumieć i przelać na papier. Nic co działo się wokół nich nie zostawiało na nich samych żadnego wyraźnego śladu. Liczyło się tylko powołanie. Ich wewnętrzny świat, ich własna wrażliwość.

 

Dlatego by być pisarzem musisz wszystko odrzucić. Odsunąć od siebie pokusy, złamać schematy. Zapomnieć o współczuciu, zazdrości i zranionej ambicji. By cię to nie ograniczało, byś mógł przemawiając posługiwać się wyłącznie swoimi słowami. Tylko wtedy dotrzesz do samej istoty tego, co jest. Będziesz w stanie nazwać ból i cierpienie. By to, co stworzysz, mogło ugodzić w sam środek i miało taką siłę, której nie będzie się dało zgnieść. Chodzi o to, żeby głową przebić mur, który masz przed sobą. By zbadać jak daleko możesz się posunąć. Jak bardzo potrafisz się oderwać i jak wysoko wspiąć w swym szaleństwie. Pisząc staramy się pokonywać kolejne szczebla, kolejne poziomy wierząc, że po każdym kroku przyjdzie kolejny, który zaprowadzi nas jeszcze wyżej. I że jest to droga prowadząca do poznania samego siebie. Wierzymy, że kiedyś, w przyszłości, być może odległej, będziemy w stanie napisać coś, co będzie miało siłę druzgocącą. Co będzie doskonałe w swym oderwaniu.

 

I stale musimy pamiętać, że nie piszemy dla kogoś. Ani tym bardziej dla siebie. Piszemy dla samego pisania. Literatura jest Bogiem, któremu oddajemy cześć. Ona jest celem samym w sobie. Dlatego nie wyznajemy żadnej religii. To literatura jest naszą religią. Jej ślubowaliśmy wierność. Jej przysięgaliśmy i tylko przez nią będziemy rozliczeni. Wszystko inne jest tylko tworzywem. Figurą retoryczną, do której nie możemy się zbytnio przywiązywać. Jeżeli masz dziewczynę, albo chłopaka to rzuć go. Jeżeli masz pracę, która zbytnio cię absorbuje – zrezygnuj z niej. Żyjesz tylko po to, żeby pisać. Twoje ciało jest przekaźnikiem, przez który przemawia nieskończony i nieodgadniony absolut. Kierowani jego podszeptem czujemy potrzebę, by wziąć do ręki długopis i spisywać to, co pojawia się w naszych głowach. I liczy się jedynie to, co zostanie ostatecznie napisane. A co się stanie z nami samymi, to już Jego nie interesuje. On wie, że ostatecznie, po latach, zostaną po nas tylko książki i nic więcej.

 

leppus_28   
26 sierpnia 2009, 12:31
Celna uwaga. Posypuję głowę popiołem. :)
20 sierpnia 2009, 04:52
"To glod o poranku i kac wieczorami" Jak to czytalam to pomyslalam sobie, ze na odwrot brzmialoby zgrabniej, czyli - to kac o poranku i glod wieczorami" Bo przeciez, na logike, kaca zazwyczaj mamy rano, tak?
pczr
03 lipca 2009, 00:33
Co ja? Co Ty!? Mnie?
Ty?:)
Ale jak?

(Żartujesz sobie ze mnie, a to poważna sprawa! Ja tu przeżywam ogromne problemy, rozstanie, łzy, i wycie do księżyca w poduszkę.
Znów miałeś rację. Jedno nieszczeście a ja już się rzucam na pisanie jak szczerbaty na orzechy! Chyba jestem skazana na bycie małą białą samotną biedną pieczareczką - jedna nóżka, jeden kapelutek, jedno pisanie. I strasznie chciałabym żeby ono, to pisanie, było jakieś. Nie niejakie, nie żadne. Tylko jakieś!
Poza tym jest noc. Jestem głodna. I chce mi się tofu!
Nie mam jak go kupić teraz. A jak zacznę robić sama to zanim skoncze to umre z tego głodu co to go mam ja.
Widzisz, same nieszczęścia.
A ja się żalę zamiast walczyć.
Wybacz.)
02 lipca 2009, 23:24
Co Ty. Ja Cię tylko naśladuję.

:)
pczr
02 lipca 2009, 08:57
Tylko że Ty umiesz, a ja się staram umieć. :)
02 lipca 2009, 00:53
Pisać należy każdego dnia. Wtedy jest to jak narkotyk. I w głowie aż skrzy się od kolejnych pomysłów.

A wrócić zawsze można. Ilekroć wracałem do pisania po przerwie pisałem lepiej niż przed przerwą. Myślę że przerwy są bardzo potrzebne.
pczr
01 lipca 2009, 23:44
Wracam do pisania. Jak tak sobie pomyślę o tej radości z pisania nawet smutku, to mnie coś ściska między piętami a obojczykiem. Chyba za tym tęsknię. A tak szczególnie to już chyba będzie miesięczna tęsknota.

Oczywiście masz racje. Jak się pisze to się jest tym pisaniem. A jak się przestanie pisać.. To przestaje się być pisaniem, czy przestaje się być?
Bo bardzo możliwe że już mnie nie ma...
Jeśli tak, to szkoda. Bo Ci których nie ma nie wracają.
Tak łatwo.

:)

Dodaj komentarz