Pieniądze
Komentarze: 5
Pieniądze bardzo źle wpływają na związki. Najlepsze relacje z kobietami miałem wtedy, kiedy nie miałem grosza przy duszy. Gdy tylko zacząłem dobrze zarabiać wszystko od razu się psuło. Zdaję sobie sprawę z tego, że obecnie powodzi mi się wyłącznie dzięki temu, że jest kryzys. I jak tylko gospodarka światowa znów ruszy z kopyta moje życie osobiste ponownie legnie w gruzach. Bogaci faceci są znacznie częściej zdradzani i sami częściej zdradzają. Tylko oni są wykorzystywani finansowo przez rozmaite wredne, pozbawione serca kobiety, podczas gdy ci biedni mają pod tym względem całkowity luz psychiczny. Chodzą sobie uśmiechnięci i zrelaksowani, ich życie seksualne rozkwita, gdy tymczasem ci bogaci stale się czymś przejmują. Stwierdzam też, wbrew temu co się zwykle sądzi, że gdy się nie ma pieniędzy człowiek żyje w sposób bardziej intensywny. Jak mi się dobrze powodziło to siedziałem w domu, ewentualnie łaziłem po sklepach. Teraz nie mam ani grosza, a jeżdżę sobie gdzie tylko mi się podoba. Żadna wyprawa nie jest dla mnie zbyt daleka, żadna góra za wysoka, żadna restauracja zbytnio ekskluzywna. Można powiedzieć, że musiałem pójść z torbami by wreszcie poczuć, że naprawdę żyję.
Duże zarobki źle wpływają na wychowywanie dzieci. Jak dobrze zarabiasz to tracisz kontakt z rodziną, bo musisz dużo pracować i sądzisz, że pieniądze wszystko załatwią. W rezultacie twoje dzieci wyrastają na rozpuszczonych egostów, którzy nienawidzą cię do końca swojego życia. Ludzie, którzy mało zarabiają są też znacznie milsi niż ci, którzy zarabiają dużo. Wystarczy popatrzeć na stolice państw. W Warszawie zarobki są dwa razy wyższe niż w reszcie kraju, a mimo to poziom kultury jest tam trzy razy niższy. Tak samo jest w Londynie, Paryżu czy Rzymie. Ale pojedź sobie tylko gdzieś wgłąb danego kraju, gdzie tylko ludzie mają mniej pieniędzy i gdzie jest wyższe bezrobocie, to od razu robi się miło. Sobie pogadasz, ludzie są chętni do bezinteresownej pomocy i mają mnóstwo wolnego czasu. Mój szef był w czasach największej prosperity nieprawdopodobną świnią. Wprost podejść się do niego nie dało. Nie wynikało to jednak z wad jego charakteru, ale z ilości pieniędzy, jakie zarabiał. Każdy zarabiający tyle co on byłby świnią. Na szczęście przyszedł kryzys i nagle facet tak się zmienił, że wprost poznać go nie sposób. Zaczął się uśmiechać do wszystkich, mówić „przepraszam” i „dziękuję”. Można sobie tylko wyobrazić jakim byłby wspaniałym człowiekiem gdyby tylko kiedyś wylądował na bezrobociu. I to najlepiej bez prawa do zasiłku.
Był to ktoś, kto swoim każdym dniem wiecznie przeczył temu, co sam głosił o pieniądzach.
Nie twierdzę, że był hipokrytą.
Ja po prostu wierzę, że to co robił, nie było życiem. Było czymś więcej.
Spał na dworcach, w krzakach, pod mostami. A jakiś czas nawet w moich ramionach. Miał plecak, w którym nosił wszystko co posiadał, a czego nie nosił pod koszulą.
Zjechał pół świata i wiedział więcej niż można wiedzieć.
I grał na mojej gitarze wszędzie, gdzie mnie nie było.
Bo mu ją dałam, żeby chociaż ona mogła być świadkiem świata, który był dla mnie za daleki.
Do tej pory nie poznałam nikogo podobnego do niego.
A teraz nawet nie wiem, gdzie on jest.
Ale wiem, że takich ludzi nie spotyka się ot tak, codziennie.
Takich ludzi nie spotyka się w ogóle.
Ich się doświadcza, przeżywa...
Zarówno jej brak jak i nadmiar przynoszą problemy, tyle że innego rodzaju.
Ja zauważyłam, że posiadanie mniejszej ilości rzeczy pociąga za sobą większy luz psychiczny...
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz