Szalone życie
Komentarze: 8
Kochana dziewczyno. Piszę do Ciebie, bo wiem, że się wachasz, czy pokochać i zaufać, czy jednak nie. Ja rozumiem. To trudna decyzja, obarczona poważnymi konsekwencjami. Jakże wiele jest elementów, które trzeba w takiej sytuacji wziąć pod uwagę. Bo przecież wszyscy szukamy tej jednej, idealnej dla nas osoby. Ja z mojej strony nie chciałbym Ci obiecywać zbyt wiele. Że wszystko między nami zawsze będzie tak cudownie jak teraz. Że nie będzie problemów, a te które się pojawią będziemy umieli bez wysiłku rozwiązać. Ale jedno mogę Ci obiecać ponad wszelką wątplwiość. A mianowicie życie pełne uniesień i szaleństwa. Takie, które porwie Cię, że aż poczujesz, jakbyś się znalazła na rozpędzonym rollercoasterze.
Np. wstajemy rano i robimy razem śniadanie. Potem idziemy do pracy. Wieczorem jedziemy po zakupy do domu handlowego. Powiedz mi. Czy może być coś bardziej ekscytującego od tego? Gdy idziesz po koszyk. Stoisz w kolejce do kasy. Gdy buszujesz między regałami, w poszukiwaniu swojego ulubionej puszki z zielonym groszkiem. A następnie pakujesz to wszystko do bagażnika i odjeżdżasz. W takich sytuacjach zdażyć się może wszystko. A potem siadamy razem przed telewizorem i oglądamy nasz ulubiony program. Adrenalina skacze. Krew szybciej buzuje w naszych żyłach. Człowiek wreszcie czuje, że żyje. A raz na tydzień przychodzi weekend. Ten czas totalnej nieodpowiedzialności. Upojnych doznań. Możemy np. leżeć w łóżku do południa. W środku dnia obiadek w wykwintnej restauracji. Wszyscy pięknie wystrojeni, jedzenie idealne. Moje kolano przypadkiem dotyka Twojego i oboje czujemy ten sam erotyczny prąd przepływający przez nasze ciała. Tak, że aż podstakujemy do góry. A wieczorem idziemy do kina. Zatapiamy się w jakąś cudownie sfotografowaną historię miłosną. Czy mogłabyś sobie wyobrazić coś bardziej podniecającego?
Gdy wracamy do domu widzę, że kręci Ci się w głowie. Że jesteś oszołomiona. Że nie nadążasz za potokiem zdażeń. Staram się więc nie naciskać, ale zwolnić nieco. Robię Ci Twoją ulubioną herbatkę ziołową, przynoszę krakersy. Dla rozładowania nadmiaru wrażeń opowiadam o swojej pracy. Ale unikam przy tym jakichś wielkich słów. Staram się udawać, że jest ona zwyczajna, a nawet nudna. Że nic się w niej nie dzieje. Ale widzę w Twoich oczach, jak się zapalasz do tego, o czym mówię. Jak łykasz każde moje słowo. Jak dopytujesz się o każdy, z pozoru nieistotny techniczny szczegół. Wreszcie nie wytrzymujesz i dajesz się porwać temu, co się w nas dzieje. I Twoje usta zupełnie niespodziewanie znajdują moje usta. I całujemy się ze sobą. Omdlewasz w moich ramionach. Nasze upojenie nie zna granic. Delikatnie dotykam dłonią twego ramienia i oboje czujemy, że w swym szaleństwie posuwamy się zbyt daleko. Że jesteśmy w takim stanie, że nie jesteśmy już zdolni się kontrolować. I padamy na łóżko wyczerpani, zmęczeni, nasyceni sobą do granic możliwości. I zasypiamy zdyszani i spełnieni, wtuleni w siebie niczym jedna wielka szczęśliwa rodzina reniferów...
Przepraszam. Poniosło mnie trochę. Wiem, że to co do Ciebie piszę, jest wysoce niestosowne. Że jest zupełnym nietaktem z mojej strony. W końcu spotykamy się dopiero od miesiąca. A ja już mówię o dotykaniu się i zasypianiu razem. Wybacz. Chcę tylko powiedzieć, że jestem pewien, że właśnie przy mnie przeżyjesz najbardziej szalone rzeczy w swoim życiu. Bo wiem, że sama jesteś bardzo spontaniczną, wyzwoloną z konwenansów osobą, pełną dzikich, zwariowanych pomysłów. Dlatego sądzę, że wyjątkowo pasujemy do siebie. Napisz proszę, co o tym myślisz. I jakie dokładnie kanapki lubisz? Wolisz jak szynka jest na serku, czy serek na szynce? Twój na zawsze...
U niektórych możliwość zaufania drugiemu człowiekowi to cecha nabyta. U nielicznych wrodzona.
U wielu wyparta w drodze ewolucji.
Przynajmniej ja tak uważam. Mogę się mylić. Tym bardziej, że jest to tylko kilka słów, które właśnie przyszły mi do głowy.
Dodaj komentarz