kwi 30 2008

Wykład na temat Buddyzmu


Komentarze: 0
Pamiętam, kiedyś zaproszono mnie na odczyt na temat buddyzmu tybetańskiego, który miałem wygłosić na pewnym mało znanym amerykańskim uniwersytecie. Nie wiem zresztą dlaczego, bo co jak co, ale o buddyzmie to nie mam bladego pojęcia, nawet nie wiem gdzie jest ten cały Tybet. Pewnie coś im się pomieszało, może pomylili mnie z kimś, ale postanowiłem nie wyprowadzać ich z błędu. Pensja była bardzo skromna, a szczerze mówiąc to nie jestem pewien czy w ogóle jakaś była. I może właśnie dlatego przyjąłem wyzwanie, dając porywający wykład, którego pewnie jeszcze długo nie byli w stanie zapomnieć. To znaczy ja byłem porwany, nie wiem natomiast jak widownia. Zresztą nie było zbyt wiele osób. Pamiętam że kilku ludzi doprowadziłem do płaczu, choć nie jestem w stanie powiedzieć czy były to łzy wzruszenia czy raczej bezsilności. Nie mając zbyt wiele do powiedzenia na temat mojego wykładu, podobnie zresztą jak na żaden inny, starałem się maskować braki wiedzy energią i brawurą. Jednocześnie usiłowałem mówić tak zawile i sprzecznie ze zdrowym rozsądkiem jak tylko mogłem. Plotłem trzy po trzy, mijałem się z prawdą i zaprzeczałem sam sobie. Jednym słowem przyniosłem wstyd swojej rodzinie, swojemu krajowi i całej nauce światowej. Rozochocony zapuściłem się w tłumaczenie zawiłości gramatyki chińskiej, o czym rzecz jasna nie mam zielonego pojęcia, a z czego było mi bardzo trudno się potem wyplątać. Mam tylko nadzieję, że mój angielski nie jest na tyle dobry by zrozumieć wszystko co plotłem. Mniejsza zresztą o to. Zmierzam do tego, że w całym rzeczonym wykładzie, który niewątpliwie przeszedł do historii amerykańskiego szkolnictwa, nie padła ani jedna myśl, nawet malutka, która następnie nie zostałaby całkowicie i nieodwołalnie zakwestionowana czy nawet wyszydzona. Oczywiście tylko częściowo wynikało to z zamysłu, a częściowo z mojej ignorancji, która pobiła tego dnia wszystkie możliwe rekordy, oraz zdenerwowania. Po wykładzie podszedł do mnie młody człowiek i stwierdził, że z tego co mówiłem nie zrozumiał ani słowa i czy chodzi o to, że na temat buddyzmu nie da się powiedzieć nic słowami, gdyż rzekomo „znajduje się poza zasięgiem słów”. Wtedy to ja nic nie zrozumiałem, co jakby zbliżyło nas do siebie, ale ani o krok do rozwiązania zagadki. Być może zresztą żadnej zagadki nigdy nie było i właśnie przyczyna tego faktu stanowi zagadkę. Zresztą zostawmy to, bo i tak nigdzie to nas nie doprowadzi.
leppus_28   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz