mar 04 2009

Życie singla


Komentarze: 4

Minusem bycia singlem jest, że może ci się czasem, w trakcie pisania do kogoś smsa, popieprzyć, co konkretnie do kogo wysyłasz. W rezultacie wiadomość, przewidziana dla Kasi idzie do Krysi, ta dla Krysi zostaje wysłana do Zosi, a wiadomość do Zosi trafia do Kasi. W wyniku tego nieporozumienia wszystkie w tym samym momencie się na ciebie obrażają, uświadamiając ci przy okazji co myślą o tobie i tobie podobnych i nie chcą cię więcej widzieć na oczy. Zdarza się też, że nie możesz sobie przypomnieć imienia kobiety, z którą aktualnie flirtujesz. I to, na jakim etapie znajomości z nią jesteś. Oznacza to, że pora nieco przyhamować. Że przekroczyłeś tzw. Graniczny Poziom Poligamii, którego przekraczać nie należy. Masz tyle znajomych, że nie jesteś w stanie się z wszystkimi spotkać, a przyłapany nie potrafisz się już wiarygodnie wyłgać tym czy innym kłamstwem. Albo nie pamiętasz kogo zaprosilłeś na wieczór. I w którym miejscu mieliście się spotkać. Stoisz na środku Grafton Street, deszcz pada na ciebie, a ty usiłujesz sobie rozpaczliwie uświadomić, z kim byłeś umówiony na wtorek, a z  kim na środę. Przy czym akurat to, że nie mogę sobie przypomnieć, co komuś mówiłem o sobie, a co nie, to jest jeszcze dość normalne. Nigdy nie wiem co już komu powiedziałem. I to jedyny powód, dla którego staram się być prawdomówny. Bo gdybym zmyślał, to nie byłbym w stanie się w tym połapać. Gorzej, gdy siedzę naprzeciw dziewczyny i nie pamiętam, z czego ona mnie się zwierzała. Usiłuję sobie przypomnieć, a w głowie kołaczą mi najprzeróżniejsze historie. Jest tu wszystko, co tylko chcecie. Niczym w amerykańskim serialu. Rozwody, zdrady, przemoc w rodzinie i seksualne molestowanie. Ale nie jestem pewien, które są związane akurat z nią. I strasznie się boję, że wyskoczę z czymś zupełnie nieodpowiednim. Nie mogę sobie przypomnieć jakiej muzyki słucha, ani czym się interesuje. W rezultacie błądzę po omacku i co i rusz strzelam jakąś gafę. Mogę tylko przytakiwać i liczyć, że nie zostanę bezwstydnie zdemaskowany.

 

Jakimś wyjściem jest oczywiście zapisywanie sobie wszystkiego. Bo grunt to dobra organizacja. Wystarczą najważniejsze informacje o danej osobie. Imię, wiek, miejsce zamieszkania, numer telefonu i gadu gadu. Czym się interesuje, co lubi, a czego jej mówić nie należy. Można też wyrysowywać przy danym nazwisku znaczki, które w sposób bardziej zakamuflowany mówiłyby coś bardzo istotnego o określonej osobie. Tyle że po kilku latach nie jestem już w stanie sobie przypomnieć, co oznaczał dany znaczek. Czy np. rysuneczek byka oznacza, że dziewczyna zdradza swojego męża, czy sama jest zdradzana, czy też jest jedynie spod znaku byka. A może ma duszę rogatą? Cokolwiek to znaczy... Nie jest też miło, gdy notesik z takimi właśnie informacjami wpadnie w ręce dziewczyny, z którą aktualnie jesteśmy. Wyjaśnienie znaczenia wszystkich wrysowanych w nim znaczków mogłoby być wtedy trudne. Niezależnie od tego, czy bym pamiętał, co oznaczały czy nie. Z tego powodu warto mieć taki notesik bardzo głęboko schowany. W takim miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie. Ale wtedy jest duża szansa, że my też nie znajdziemy. Nie wyobrażacie sobie ile razy już mi się zdażyło coś takiego: zrobiłem to sobie, schowałem i więcej już tego nie widziałem. Moje mieszkanie musi być prawdziwą kopalnią skarbów tego typu. Zresztą mniejsza o skarby... Bo te notatki są dla mnie naprawdę istotne. Bez nich budzę się rano i nie wiem nic. Ani o sobie, ani o otaczającym mnie świecie. Jestem jak ślepy kret, wyciągnięty na powierzchnię. Leżę przykryty kołdrą i boję się, że ktoś może do mnie zadzwonić i czegoś chcieć. Czuję się jak ktoś, kto wyszedł z dyskoteki z dwunastoma numerami telefonu, ale był pijany i nie jest w stanie sobie przypomnieć, który należał do kogo. Bo była tam tylko jedna dziewczyna, która mu się podobała, a pozostałe wziął wyłącznie z wrodzonej żyłki rywalizacji. Z tym że u mnie jest dużo gorzej. Bo ja mam tylko takie telefony w komórce...

leppus_28   
pczr
04 marca 2009, 21:18
A. I jeszcze jedno. Pamiętasz jak powiedziałeś mi o sobie? I zaznaczyłeś, że nie lubisz gdy ktoś ... Sam wiesz.

Bo ja tak na przekór! Na złość i na zawsze! :)

Esencję. Esencję. Z głębi i w górę.
pczr
04 marca 2009, 21:13
Och. Widzisz. To będzie trudne.

Bo nigdy na łatwiznę. Prędzej po truciznę. :)
04 marca 2009, 21:02
Wiesz co Ci powiem? Obawiam się, że stałaś się odbiorcą bezkrytycznym tego co ja piszę. I ja się z tym czuję nie do końca dobrze, bo ja czasem lubię prowokować. Na złość coś napisać. Wkurzyć. Tymczasem cokolwiek napiszę, Tobie się podoba. Naprawdę Ci się to podoba??? Przyjrzyj się dobrze. Przecież to co ja piszę jest oburzające i moralnie obrzydliwe! Dosłownie z jednym słowem tu napisanym się nie zgadzam!

Ja już wprost nie wiem co by tu napisać, żeby Cię oburzyć. :)
pczr
04 marca 2009, 20:33
Powiem Ci tak. Się idealnie wbiłeś. :)
Bo pare dni temu miałam straszną ochotę powiedzieć Ci, że jedną z najpiękniejszych rzeczy jakie człowiek może od człowieka dostać jest słuchanie. Ale nie takie - o. Tylko wsłuchiwanie się we wszystko, co mówi.
Ale przede wszystkim takie wsłuchiwanie, po którym potem się pamięta. I potrafi złapać za dłoń i szepnąć: "A pamiętasz jak w 1972 mówiłeś..."
"Pamiętasz...!?"

Moja pewna znajoma prawie tak ma. A właściwie przyjaciółka. Mogę tak powiedzieć. Bo przecież znam się od zawsze...
:)

Dodaj komentarz