Czekanie
Komentarze: 21
Uwielbiam chodzić nocą po pustych ulicach. Lubię kościoły pozbawione ludzi i antykwariaty, do których nikt nie zagląda. I zapach sali kinowej na chwilę przed projekcją. Lubię się przyglądać twarzom osób, wychodzących w teatrze na przerwę po pierwszym akcie. I obserwować ludzi, którzy przechadzają się po galerii pełnej obrazów. Kocham te dni, gdy życie zatrzymuje się we mnie. Jakby ogień się wypalał, albo też gasł na moment. I nie zostawało nic, prócz ledwie dosłyszalnych jazzowych rytmów w tonacji B-moll. Gdy widzę, jak wszystko przesuwa się koło mnie, ale ja nie poruszam się nawet na milimetr. Być może jest to już kwestia wieku. Że wolę te dni, w których nic się nie dzieje od tych pełnych wydarzeń i zgiełku. I coraz częściej uciekam od wszystkiego. Od hałasu, od krzyku, gdzieś, gdzie nikogo nie ma. Gdzie mogę być sam na sam z samym sobą. A gdy myślę o życiu, łapię się na tym, że patrzę na nie jak na ciąg rzeczy, które już się wydarzyły. Które są już za mną, a nie przede mną. Wielka miłość już była. Ta pierwsza, najczystsza. Ta, która nie zadaje pytań i jest większa niż życie. Wielka namiętność też. Ta, od której ściany się chwieją i serce przestaje bić. Było też wszystko, co z tym związane. Rozstania, powroty, kłótnie i zdrady. Wielkie dramaty i scenariusze, których nikt by nie wymyślił, a gdyby to zrobił, nie uwierzono by mu. Życie tak uporządkowane, że aż zaczynamy się dusić. I tak chaotyczne, jak wtedy, gdy ktoś jest młody i głupi. Wielką karierę też mam już za sobą. Światowe życie, wielkie złudzenia. I spanie na ławce w parku. Brudne ulice, ale czyste sumienie. Zastanawiam się więc, co mi jeszcze zostało? Czego nie miałem, a mieć powinienem. Co powinno się stać, by krąg się domknął i by wszystko wróciło tam, skąd przyszło. Jak w idealnie pomyślanej chińskiej łamigłówce. I myślę sobie, że może jednego nigdy nie miałem. Choć to jedynie przeczucie, jak piękny sen, pełen natrętnej symboliki. Jasna, skąpana w wiosennym słońcu łąka. Lekki wiatr wiejący mi w twarz. I twoje piękne, niebieskie oczy, które dokładnie rozumieją to, co mówię. I śledzą każdy mój ruch. Wiesz, wczoraj śniłaś mi się. Byłaś dziwnie uczesana, lekko ekscentryczna. Obwieszona koralami. Pełna życia. Nie wiem czy naprawdę istniejesz. Być może że nie. Może jesteś jedynie wytworem mojej wyobraźni. Radosną halucynacją niewidomego włóczęgi. Delikatną nadzieją pozbawioną podstaw. Ale mimo to zaryzykuję i będę czekał na Ciebie. Aż któregoś dnia przyjdziesz i w jednym zdaniu, w jednym spojrzeniu i w jednym geście, wyjaśnisz mi, po co żyję. Wyregulujesz mi oddech, uspokoisz tętno, a gdy obudzę się w nocy z jakiegoś przykrego snu zakryjesz dłońmi moją samotność.
Na trzy-cztery. Żeby było równiutko, zgodnym chórkiem. ;)
Oczywiście, że możesz! :)
Tam na końcu powinna być jeszcze kwestia: A TERAZ MOŻECIE SIĘ PORADOWAĆ! :)
To co, na trzy-cztery? :)
P.S. Pierścionek wysyłam pocztą. Elektroniczną oczywiście. Jeżeli się okaże, że nie pasuje, to proszę odesłać z powrotem. Będziemy strzelać aż do skutku. :)
Przysięgam Ci wierność, ufność i uczciwość szaleńczą. I że Cię nie opuszczę, póki sierść nas nie rozłączy. I że nie opuszczę bloga Twego, nawet jeśli wzrok stracę. I linę mając, Cię nie opuszczę. Tylko wciągnę jeśli trzeba będzie. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący. I wszyscy jak my dwoje zacięci. Amen. :)
Możesz mi oświadczyć, że zawsze będziesz mi wierna i nigdy mnie nie opuścisz. W tym sensie, że nie przestaniesz wchodzić na mojego bloga. I nie będziesz wchodzić na blogi jakichś innych facetów. :)
Tylko jeszcze nie wiem co Ci oświadczyć. :)
Ja to wiem jedno. Że jest wtorek i gra Inter z Manchesterem. Mam zamiar siedzieć, oglądać, pić Millera i trzymać kciuki, żeby ktoś wywalił United z Ligi Mistrzów. :)
Zrobiłeś dla mnie coś tak szalenie niesamowitego, że każde 'bardzo' postawione przed 'dziękuję' brzmi tak marnie w porównaniu do tego, jak powinno brzmieć, aby odpowiednio odzwierciedlić wszystko to, co Ci zawdzięczam.
I nie że dziś, że wczoraj.
Cały czas. Cały. I nie tylko ten w którym jestem, ale i ten który będzie po mnie...
Myślę, że to właśnie Ty pomogłeś mi uwierzyć w cuda. Do końca.
Naprawdę nie wiem jak Ci dziękować...
:)
Dodaj komentarz