Archiwum maj 2010, strona 2


maj 01 2010 Polska klasa polityczna
Komentarze (0)

Stanisław Lem powiedział kiedyś, że polityką się nie zajmuje, bo jego interesuje to, co się stanie za milion lat, a to co za tysiąc to już mniej. Osobiście mam podobne zdanie na ten temat. Polityka to rzecz dla chamów, niezależnie od tego czy się nią paramy, czy tylko o niej dyskutujemy. Ludzie porządni i na poziomie się w to nie wdają, podobnie jak nie wdają się w robienie kariery w handlu, albo w showbiznesie. Rewolucje robią prostacy i to ich wynoszą one do władzy. Prawdziwy inteligenci stoją z boku, bo bycie inteligentem polega na obserwowaniu ludzi, a nie mówieniu im co mają robić. Jeszcze nie było takiej rewolucji, którą by przeprowadzili ludzie inteligentni. Po pierwsze jest ich za mało, a po drugie nie pchają się oni do pierwszego szeregu. Ci, którzy się pchają to głupki, którzy nie mają w życiu nic innego do roboty. I to ich uwiecznia kamera telewizyjna. To oni stają się głosem społeczeństwa. Dzięki nim dokonują są epokowe zmiany.

 

Z tego powodu nigdy w życiu nie głosowałem, ani na partię polityczną, ani na kandydata w wyborach prezydenckich. Nigdy nie brałem udziału w żadnym referendum, ani w głosowaniu na listę przebojów. Nawet jako dziecko, gdy były wybory przewodniczącego i skarbnika klasy ostentacyjnie nie podnosiłem ręki. Jestem osobą całkowicie nieczynną publicznie i jestem z tego dumny. Wynika to z mojego głębokiego przekonania, że osoby wartościowe przechodzą przez życie niezauważone. Tak jak nikt nie dostrzegł Szekspira, kiedy żył. Czym bardziej jest cię widać, tym większa szansa, że jesteś tumanem i miernotą. Tylko tacy ludzie szaleją po barach, rozbijają się drogimi samochodami i wywołują skandale. Jeżeli chcesz osiągnąć coś znaczącego, to zakop się najgłębiej jak możesz. Nie pojawiaj się. Nie przychodź na spotkania, bale i literackie wieczorki. Nie udzielaj wywiadów w telewizji i w radiu. Nie zabiegaj o popularność. Nie przyjmuj nagród i wyróżnień. Mów jak najmniej. A to co mówisz niech będzie jak najkrótsze.

 

Wróćmy jednak do polityki, bo od tego wyszedłem i na tym chcę się skupić. Ostatnio w Smoleńsku zginął prezydent Polski i cała masa najwyższych urzędników naszego kraju. Przez tydzień trwała żałoba narodowa, którą jako człowiek poważny za nic w świecie nie ważyłbym się przerwać. Na szczęście teraz już się skończyła, dlatego mam prawo się na jej temat wypowiedzieć. Było mi smutno, gdy katastrofa się wydarzyła, aczkolwiek nie z tych samych powodów, dla jakich było smutno większości wypowiadających się o tym ludzi. Oczywiście trudno jest się dziwić poziomowi wypowiedzi, biorąc pod uwagę to, co już wcześniej napisałem. To znaczy fakt, że czym kto jest głupszy tym częściej i szybciej ma zwyczaj się wypowiadać. Tak samo było jak się zabiła księżna Diana i jak zmarł Michael Jackson. To, co w takiej sytuacji dominuje to histeria, populizm, hipokryzja, połączone z absencją jakichkolwiek przejawów logicznego myślenia.

 

Było mi smutno, bowiem na pokładzie samolotu rządowego była teoretycznie cała polska śmietanka polityczna. Elita rządząca tym krajem. Ludzie piastujący najwyższe w tym kraju urzędy. Tymczasem przelecenie przez nazwiska poległych uświadomiło mi, w pierwszym rzędzie, jak marne mamy elity. Choćbym nie wiem jak długo zgłębiał biografie tych ludzi nie byłem w stanie znaleźć choćby jednego, którego nazwać można by jednostką wybitną, której utrata byłaby dla Polski prawdziwym ciosem. Począwszy od prezydenta, który był niewątpliwie najbardziej nieudaną głową państwa w całej jego współczesnej historii. Przejawem umysłowej degrengolady i upadku intelektualnego całego narodu. Którego z powodzeniem nazwać by można pośmiewiskiem, gdyby nie fakt, że akurat nie było się z czego śmiać. Przez kolejnych ministrów, wiceministrów i Bóg jeden wie kogo jeszcze. Zanim to się stało nie sądziłem, że jest z nami aż tak źle. Że najwyższe stołki w państwie pozajmowali ludzie tak kompletnie anonimowi.

 

Dlatego raziło mnie to, co niektórzy mówili i co powtarzały serwisy informacyjne innych krajów. Że zginęła elita Polski. Jaka to elita? Z pewnością elitą już dawno nie jest polski parlament. Z pewnością też do elity nie należą najwyżsi przywódcy Prawa i Sprawiedliwości, tak samo jak zresztą żadnej innej partii. Ani nie jest to elita intelektualna, ani żadna inna. To znaczy mam nadzieję, że nie jest. Bo trudno mi założyć, że ci ludzie w istocie kiepscy i niewiele znaczący są kwiatem polskiego narodu, najmądrzejszymi i najszlachetniejszymi tego narodu przedstawicielami. Stąd nie rozumiałem płaczu i biadolenia, jaki ta śmierć wywołała. Oczywiście każda śmierć jest przykra. I każda śmierć jest tragedią. Współczuję Jarosławowi Kaczyńskiemu, jak współczuje się człowiekowi, który stracił brata. Współczuję dzieciom i rodzinom tych, którzy zginęli. I nie zaprzeczam nawet, że na pokładzie znajdowali się być może jacyś twórczy, inteligentni ludzie, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Natomiast co do tych, których znałem, mogę powiedzieć jasno, że to nie był żaden kwiat.

 

Zresztą o ów kwiat coraz chyba trudniej. W cieniu katastrofy w Smoleńsku rusza w Polsce kampania prezydencka. Jak powiedziałem polityką się nie zajmuję, ale trudno patrząc na twarze tych, co startują, nie stwierdzić, że nie ma na kogo głosować. Takich miernot jak tym razem doprawdy nigdy w wyborach nie było. Kto wybierał tych ludzi? Jakie partie, złożone przecież z tysięcy członków, mających znaczące poparcie społeczne, desygnowały na prezydenta ludzi, z których żaden się nie nadaje? Wygląda na to, że wszyscy, którzy coś sobą reprezentowali, już się z polityki wycofali. Gdzie ci mężowie stanu, którzy mogliby coś z tym krajem zrobić? Patrioci, wielcy intelektualiści, ludzie, którzy coś dokonali, niekoniecznie zresztą na polu politycznym. Naprawdę nie da się w Polsce, jak kraj długi i szeroki, znaleźć jednego, dwóch, trzech ludzi jakiegoś większego formatu, pośród których można by wybrać głowę państwa? To jacy mają być ci ministrowie i wiceministrowie, skoro nawet prezydentem jest ktoś, kto nie wywołuje we mnie żadnych reakcji. Nawet negatywnych.

leppus_28