Naiwnością jest sądzić, że w ramach gospodarki rynkowej produkty wyższej
jakości wypierają produkty niższej jakości. Istnieje wiele przykładów, że jest
akurat odwrotnie. Zwycięża raczej to, za czym stała w jakimś momencie bardziej
uparta kampania reklamowa. Np. Coca Cola nie posiada żadnych walorów odżywczych
i jest tak niedobra w smaku, że można ją pić jedynie gdy jest mocno schłodzona.
Jedynym powodem, że ją ktoś pije jest to, że jako produkt kokaino-pochodny jest
uzależniająca oraz że jest wiele takich miejsc, gdzie podaje się wyłącznie ją.
Chociażby w kinie. Gdyby można było przyjść do kina ze szklanką własnego mleka
sprzedaż Coca Coli poleciałaby zapewne na łeb na szyję. Generalnie najlepiej na
rynku mają się te produkty, których sukces wynika z lenistwa klienta. Najgorzej
zaś te, w których liczono na jego zdrowy rozsądek. Firma Microsoft od lat
produkuje systemy operacyjne, które zawieszają się i programy, które nie
działają. Ilekroć wypuszcza ona kolejny swój produkt możemy być pewni, że
będzie on gorszy od poprzedniego. W firmie tego typu zatrudnionych jest cała
masa specjalistów, którzy zarabiają krocie, by tylko popsuć te rozwiązania,
które jeszcze wcześniej działały bez zarzutu. Microsoftowi udaje się sprzedawać
swoje produkty tylko dzięki temu, że kupując nowy komputer dostajemy od razu ich
system i nie chce nam się go zmieniać na coś innego. Wszyscy wiedzą, że Windows
to dziadostwo, podobnie jak Word i wszystko inne co pochodzi od tych panów, ale
nasze lenistwo powoduje, że nie wykopujemy tego na śmietnik.
Tak samo działa firma McDonalds. Wiadomo, że sprzedaje śmieci, ale są to
śmieci, które wszyscy znamy. Gdziekolwiek będziemy na świecie, czy to w Nairobi
czy na wyspach Bahama, jesteśmy pewni, że gdy wejdziemy do McDonaldsa
dostaniemy mniej więcej to samo. Odpada nam tym samym element niepewności,
związany z koniecznością wyboru. Zjadając hamburgera jesteśmy pewni, że będzie
niedobry, ale też niedobry w znany nam już sposób. Podobnie ma się sprawa z
rynkiem muzycznym. Istnieją wykonawcy, których płyty zawsze możemy kupić, choć
z góry wiadomo, że jest to chłam. Ale jest to chłam dobrze nam już znany. Np.
Madonna od 25 lat uchodzi za najlepszą piosenkarkę na świecie i nikt nie wie
dlaczego. To znaczy nie ma ona dobrego głosu, nie jest specjalnie ładna, nie
pisze dobrych piosenek, a jej interpretacje piosenek innych wykonawców są
przeciętne. Mimo to bilety na jej koncerty są najdroższe na świecie. Być może
mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju kwadraturą koła. To znaczy: bilety na
jej koncerty są najdroższe, gdyż jest ona wielką gwiazdą, a wielką gwiazdą jest
dlatego, że bilety na jej koncerty są najdroższe. Jest też rodzajem doskonałej
przeciętności. Takiej, która dobrze się sprzedaje, gdyż właśnie eliminuje
element zaskoczenia. Wiadomo, że nigdy nie nagra ona niczego naprawdę dobrego
czy wartego uwagi. I wiadomo, że każda kolejna płyta będzie odpowiednio
rozreklamowana.
Na takiej samej zasadzie działa zespół The Rolling Stones. I to już od 40
lat. Jest to zespół, który zawsze miał większą reklamę od talentu. Mieli oni sporo
przebojów w latach 60-tych, ale rozgłos zdobywali głównie tym, że byli brzydcy,
hałaśliwi, niegrzeczni i nie umieli za dobrze ani grać ani śpiewać. Od jakiegoś
1973 roku ich dokonania czysto artystyczne są żadne, mimo to koncerty
przyciągają niezmiennie ogromne ilości fanów, a bilety są droższe niż na
Robbiego Williamsa. Mick Jagger nie przejmuje się, że głos go zawodzi, bo
zawsze zawodził i już się do tego przyzwyczailiśmy. Keith Richards gra
najprostsze zagrywki gitarowe, jakie tylko można wymyślić i też nikomu to nie
przeszkadza. Koncert Rolling Stonesów to chłam w stanie czystym, ale zawsze
zrobiony z rozmachem i pewnością siebie. To dowód na to, że w tym biznesie
liczy się upór, a nie to, czy ktoś jest dobry czy też zły. Liczy się nazwisko,
rozpoznawalność. Na polskiej scenie muzycznej od lat istnieją i mają się
świetnie ci wykonawcy, których do rangi gwiazd wywindowały kolorowe magazyny.
Dopóki mówi się o nich ludzie kupują ich płyty i przychodzą na ich koncerty.
Nawet jeżeli jest to kompletne dno. Z kolei ci, którzy dobrze śpiewają i piszą
ciekawe piosenki, nie mają specjalnych szans, jeżeli tylko nie pchają się na
pierwsze strony kolumn towarzyskich. Chłam i tak ich pokona, bo jest bardzo
zdecydowany by zrobić karierę.
Tak było zawsze i wszędzie. Kultura niższa zawsze pokonywała kulturę
wyższą, prymitywizm wypierał dobre obyczaje, a cywilizacje głupsze wygrywały
wojny z tymi mądrzejszymi. Rzym pokonał Grecję, a sam upadł od inwazji plemion
barbarzyńskich. Chińczycy podbili Tybet, a Mongołowie, którzy byli głupsi od
nich wszystkich podbili i jednych i drugich. Muzyka rockowa wyparła muzykę
poważną, by samemu przegrać w starciu z hip-hopem. Ktoś mądrzejszy i bardziej
wyrafinowany nigdy nie wygra pojedynku z kimś głupszym. Jedyną pociechą jest
to, że barbarzyńcy, po splądrowaniu już wszystkiego, co się tylko dało, zawsze
wcześniej czy później, mordują się sami, a na gruzach ich cywilizacji powstaje
czasem znów coś oświeconego. Możemy mieć więc nadzieję, że któregoś dnia
wszystkie gwiazdy rapu powystrzelają się nawzajem, ewentualnie przedawkują
środki halucynogenne i będziemy mieli spokój.