Archiwum listopad 2008


lis 29 2008 Początek powieści
Komentarze (0)

Dzisiaj rano, przeszukując szufladę natknąłem się na początek niedokończonej powieści. Prawdę mówiąc bardzo mnie to nie zdziwiło. Szuflady mojej szafy wprost zawalone są początkami niedokończonych powieści. Można powiedzieć bez cienia przesady, że moją specjalnością jest zaczynać coś, co potem nie wiem jak skończyć. Dotyczy to życia, ale co gorsza również pisania. To samo odnosi się do tego co dzisiaj znalazłem. Zupełnie nie wiem jak to skończyć i czy w ogóle kończyć należy. Z drugiej strony nawet nie przypominam sobie żebym to kiedyś pisał. A że pisałem to fakt niezbity, przecież poznaję swój charakter pisma. Zresztą oceńcie sami czy to się da jakoś sensownie skończyć:

 

„Niewątpliwie błędem było rozpoczynać pisanie tej powieści, w sytuacji kiedy brak mi sumienności i powagi, by ją napisać i by zrobić to dobrze. Na swe własne usprawiedliwienie powiedzieć mogę, że osiągnąłem właśnie stan, w którym zrobić mogłem tylko dwie rzeczy: napisać powieść lub popełnić samobójstwo. Z dwojga złego, po długich wahaniach, wybrałem to pierwsze jako łatwiejsze. Nie wymaga fachowego przygotowania, odwagi, a nade wszystko mniej po tym sprzątania.”

 

Pod tekstem nie ma daty. I co gorsza tego się już chyba nie ustali...

 

leppus_28   
lis 10 2008 Chomik
Komentarze (2)

Nigdy nie mówiłem o tym nikomu, ale gdy byłem małym dzieckiem zagłodziłem na śmierć swojego chomika. Uważam, że od tej pory mam traumę, której nie udało mi się pozbyć. Gdziekolwiek pójdę, wszędzie widzę tego chomika. Widzę go w twarzy każdej kobiety, z którą jestem (chociaż przyznaję, że w twarzy niektórych kobiet bardziej). Myślę, że ten chomik wciąż podąża za mną i szuka zemsty. Jest głodny mojej krwi i nie spocznie, póki nie dopnie swego. Póki nie wykończy mnie, jak ja wykończyłem jego, a przynajmniej nie rozpieprzy mojego życia. Oczywiście ktoś może zbagatelizować tę całą sprawę. Powiedzieć: jak można bać się takiego małego stworzonka jak chomik? Moim jednak zdaniem chomiki są szalenie niebezpieczne. To coś jak nietoperz, tyle że nielotne. I właśnie przez to, paradoksalnie, bardziej groźne. Bo spodziewasz się instynktownie, że lata, a to bydle łazi po ziemi. Jesteś tym zaskoczony, zaczynasz się zastanawiać i popełniać błędy. Chomik czuje twoje zawachanie i potrafi to wykorzystać. A swoją drogą jeżeli myślicie że było łatwo go zagłodzić, to się mylicie. Chomiki miewają iście końskie zdrowie (w odróżnieniu do mnie). Nawet po miesiącu głodzenia dawał znaki życia i uparcie popiskiwał. Tak że musiałem go dobić papuciem. Ale z drugiej strony zasłużył sobie na to. Wkurzał mnie. Wielokrotnie próbowałem nawiązać z nim intelektualną rozmowę, ale bez rezultatu. No i nie reagował jak na niego wołałem. Nie chciał też aportować. Jednym słowem całkowicie bezczelnie miał mnie w dupie.

leppus_28   
lis 03 2008 Złamane Serce
Komentarze (1)

Dzisiaj w cyklu Rady Całkowicie Pozbawione Praktycznego Zastosowania omówimy jak się należy zachować kiedy się w kimś zakochamy, a ta osoba nas nie chce i po prostu nie ma takiej siły by się nam udało tę osobę do nas przekonać. Otóż moim zdaniem w takiej sytuacji najlepiej jest się rozkleić i zeszmacić. W tym celu należy robić co następuje. W pierwszej kolejności trzeba wysłać tej osobie smsa. Coś takiego całkowicie poniżej pewnego poziomu. Np. „Bez Ciebie umieram, zabiję się jeżeli nie będziesz moja (albo mój)”. Do tego przesyłamy jej wiersz. I kwiaty. Jednym słowem idziemy na całość. A co... Albo jeszcze lepiej. Piszemy jej: „Dzisiaj w nocy, o 22-giej, u mnie”. Kto wie... A nóż przyjdzie? Jeżeli nie ma żadnego odzewu to wzmagamy nasze wysiłki w celu osaczenia tej osoby. Nachodzimy ją pod byle pretekstem, wysyłamy po 15 smsów dziennie i dzwonimy do niej o dziwnych porach. Niby to przypadkiem. Możemy twierdzić np. że niezmiennie myli się nam jej numer z numerem pogotowia ratunkowego. Zobaczycie. Zdurnieje w takiej sytuacji zupełnie. Na pewno jeszcze nigdy nie spotkała się z czymś takim. I jeżeli będzie próbowała się bronić to świadczy tylko o tym, że jeszcze nie wie z kim ma do czynienia. Nie zdaje sobie sprawy ze skali i rozmachu szaleństwa w jakie jesteśmy w stanie popaść. Można też wysyłać do niej różne osoby. Gdy ktoś zapyta nas np. „kto ma tu wędlinę do sprzedania” albo „czy znasz kogoś kto chętnie kupi kota” należy odpowiadać że właśnie jest to ta osoba i dawać ludziom jej adres i numer telefonu. W ten sposób wywołujemy wokół tej osoby całkowity i niezwykle widowiskowo wyglądający chaos, wręcz istne pandemonium, które kompletnie dezorganizuje jej życie i uniemożliwia zrobienie czegokolwiek sensownego. Ważne jest żeby wykorzystać przy tym wszystkie dostępne nam środki rażenia. Dobrze jeżeli jakimś cudem pracujemy w jakimś urzędzie państwowym. To daje nam wręcz nieograniczone możliwości gnębienia jakiejś osoby. Możemy bowiem np. zarzucić ją tonami bezsensownych decyzji administracyjnych. No i oczywiście wzywamy ją na rozmowę. Np. w sprawie szopy. To nic że nie ma szopy. Nawet lepiej. Albo w sprawie szopa. „Proszę o natychmiastowe stawienie się w urzędzie w celu wyjaśnienia sprawy zaginionego szopa, nieobecność będzie karana zgodnie z artykułem 325/23 kodeksu karnego”.

 

I powiem wam jedno. Jeżeli po tym wszystkim osobę tę nie zdołamy przekonać o tym, że jesteśmy fajnymi, odpowiedzialnymi i godnymi zaufania ludźmi, to już naprawdę nie wiem co mogłoby ją przekonać.

leppus_28