Archiwum 06 czerwca 2009


cze 06 2009 Ona
Komentarze (5)

Niczym jestem. Ty jesteś wszystkim. Gdy Ciebie nie ma – mnie nie ma również. Miłość jest szaleństwem. Miłość jest czekaniem. Na to, że przyjdziesz. Że otworzysz drzwi. Raz tylko popatrzysz. Wypowiesz kilka słów. Bez tego nie istnieję. Nie czuję, bym miała piersi i ramiona. Bez tego duszę się. Powietrze jest kwaśne i wilgotne. Gdy patrzysz na mnie w ciągu jednej sekundy cały świat kurczy się do tak małych rozmiarów, że mogłabym schwytać go w dłoń. Kiedy jesteś, słyszę jak serce moje bije jak szalone. Ale czy ty wiesz o tym? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że bije ono tylko dla ciebie? Może tylko przechodzisz i nie zauważasz. Może nic dla ciebie nie znaczę. Ale to byłoby dziwne, bo przecież Ty dla mnie jesteś wszystkim. Jak to możliwe? Że stałeś się całą moją radością. Całą nadzieją i całym rozczarowaniem. Przecież zawsze kierowałam się w życiu rozsądkiem. Zawsze kpiłam sobie z miłości i miłostek. Nie ulegałam oszołomieniu. Miałam w sobie umiar i porządek. I nagle zjawiłeś się Ty. Tylko wszedłeś do środka, zaledwie Cię spostrzegłam i nagle poczułam, że się denerwuję. Że pot spływa mi po plecach. Nie byłam w stanie wykrztusić słowa. Z początku nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Skąd taka reakcja. Przecież byłeś zwyczajny. Ani nie bardziej przystojny, ani nie wyższy od innych. Od setek tych, których mija się na ulicy każdego dnia. Ale było coś w twoim spojrzeniu. Coś, co nie pozostawiło mi złudzeń. Popatrzyłeś na mnie, zaledwie przez chwilę i przestałam nad sobą panować. Potem przez kilka następnych dni żyłam tylko wspomnieniem tego, co się stało. Chociaż przecież nie stało się nic. Ot, spojrzenie. W końcu nie znamy się wcale. Nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą. Nie licząc tych kilku zdawkowych zdań, które wymieniliśmy, nic nie znaczących. Dokładnie takich, które wypowiadają wszyscy, którzy zaglądają do nas. Nie mam pojęcia kim jesteś. Nie mam pojęcia czym się zajmujesz. Nie znam nawet Twojego imienia. Ty zresztą mojego też nie. Dałabym wszystko, by Ci je powiedzieć, ale nie ma ku temu okazji.

 

Tak długo czekałam po tym pierwszym razie, byś pojawił się ponownie. Każdy dzień dłużył się w nieskończoność. Bałam się, że już nie przyjdziesz. Że to był tylko jeden raz. Ta myśl była dla mnie nie do zniesienia. Nie wiedziałam co ze sobą robić. Nie umiałam się na niczym skupić. Czego oczekiwałam? Sama nie wiem. Cudu – to też. Tego, byś mnie zauważył. Byś rozpoczął rozmowę. Ale przede wszystkim byś pojawił się raz jeszcze. Choćby na moment, tak jak za pierwszym razem. Gdy wreszcie Cię zobaczyłam byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Przyszedłeś. Nie pamiętam po co. Ale było to tak, jakbyś przyszedł właśnie dla mnie. Po to tylko, żeby zobaczyć się ze mną. Byłam strasznie podekscytowana. Nie wiedziałam co robię. Pewnie zachowywałam się jak skończona idiotka. Uśmiechnięta od ucha do ucha. Szczebiocząca, byś zwrócił na nią uwagę. Byś obdarzył swoim łaskawym spojrzeniem. Rozkwitająca gdy tylko na nią patrzysz. Nie wiem czy to dostrzegasz. Ale zapewne tak. W końcu nie da się nie zauważyć tej rozpaczliwej próby przyciągnięcia Twojego spojrzenia. Czy nie jestem przypadkiem w Twoich oczach żałosna? Czy nie odbierasz tego jako pozbawionego godności wołania o ratunek? Nie wiem. W mojej głowie myśli kłębią się bezustannie. Rozsądek próbuje je powstrzymać, ale nie jest w stanie zapanować nad tym co się dzieje. Co dzieje się ze mną, gdy tylko pomyślę o Tobie. Jestem cała w rozsypce. W nocy myślę o Tobie, nie mogąc zasnąć. Dotykam swym ud i piersi, wyobrażając sobie, że to Ty je dotykasz. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby stało się tak naprawdę. Chyba wybuchłabym. Pragnienie rozsadziłoby mnie od środka.

 

Bylebym tylko mogła porozmawiać z Tobą. Zaledwie raz dotknąć twojej dłoni. Ale to tylko marzenie. Które czym dłużej śnione tym bardziej wydaje się nierealne. Gdybyś tylko Ty odbierał mnie tak samo, jak ja odbieram Ciebie. Gdyby to szaleństwo, które ogarnęło mnie, w małym chociaż stopniu ogarnęło też Ciebie. Ale Ty pozostajesz odległy. Nie tracisz głowy, którą ja straciłam już pierwszego dnia. Dzielą mnie od Ciebie miliony kilometrów. Przepaście, których z pozoru nie sposób przeskoczyć. Pewnie masz kogoś. Tacy faceci jak Ty nie bywają samotni. Pewnie kobiety szaleją za Tobą i same wpychają Ci się do łóżka. Znacznie ładniejsze ode mnie. Szczuplejsze i bardziej interesujące. Te, które same potrafią zacząć rozmowę. I umówić się na randkę. Gdy oceniam swe szanse racjonalnie, wydają mi się one niewielkie. Gdy patrzę na siebie w lustrze widzę wyłącznie wady i niedociągnięcia. Jestem nieładna. Nie chodzę w wysokich obcasach. Nie maluję się. Nie błyszczę dowcipem w towarzystwie. Nie mam też wyniosłego spojrzenia kobiety, której mężczyźni pożądają. Nic dziwnego, że nie zwracasz na mnie uwagi. Nic dziwnego, że traktujesz jak jeszcze jedną idiotkę, która traci głowę na Twój widok. Mimo to myślę tylko o tym, żeby znowu Cię zobaczyć. Nie ważne co się stanie. Nie ważne co myślisz o mnie. Po prostu przyjdź jeszcze raz. Otwórz drzwi, tak jak zawsze, wejdź do środka i poproś. O cokolwiek. Wszystko o co poprosisz oddam Ci bez chwili wahania.

 

 

leppus_28