Dzisiaj zacząłem się poważnie zastanawiać, czy nie jestem przypadkiem
kobietą. Na pewno czasem zdarza mi się tańczyć jak kobieta. Zwłaszcza jak mnie
nikt nie widzi. Te wszystkie ruchy biodrami i przykucnięcia. Nie wiem czy
zauważyliście, ale inny jest rozstaw nóg gdy tańczy kobieta i mężczyzna.
Mężczyźni mają nogi szeroko rozstawione, co ma podkreślać ich stosunek do
życia: władczy i ekspansywny. Kobiety zachowują się skromniej i jakby do
środka. Nogi są złączone, a ich nie przesadne ruchy są rekompensowane ruchami
wyższych partii ciała. Też często zachowuję się jak kobieta. Potrafię np. wydać
pół pensji na ciuchy. W ogóle bardzo lubię łazić po sklepach z ciuchami. I
żałuję, że muszę się ograniczać tylko do ciuchów męskich. Jak ktoś do mnie
podchodzi, to pierwsze co robię, to patrzę na jego buty. Potrzebuję kogoś
dobrze poznać, zanim pójdę z nim do łóżka. I potrafi mnie zrazić najmniejsza
drobnostka. Nawet jak ktoś jest bardzo ładny, jeżeli odkryje, że jest idiotą,
to tracę zainteresowanie tą osobą. Wyżej cenię sobie przyjaźń z kobietą niż
ewentualny z nią romans. Mogę kogoś bardzo lubić, ale nie czuję potrzeby
sypiania z tą osobą. Jak dużo wypiję alkoholu, to budzą się we mnie hormony. To
też raczej typowo kobiece. Bo faceci generalnie zawsze są zainteresowani płcią
przeciwną, a ja tylko jak sobie wypiję. Mimo to, nawet bardzo pijany, raczej
nie mam zwyczaju zagadywania kogoś. Siedzę tylko i się uśmiecham. Moje
podejście do samej rozmowy może być dwojakie. Albo milczę i odpowiadam jedynie
na pytania, albo odwrotnie. Zagaduje daną osobę na śmierć, nie dopuszczając jej
do głosu. Włącza mi się słowotok i jest po rozmowie. Ogólnie to jestem
humorzasty. Mam w miesiącu okresy lepszego i gorszego samopoczucia. Czasem jestem
lwem salonowym, a czasem czuję się na tyle niepewnie, że nie wychodzę z domu.
Siedzę na łóżku i obżeram się słodyczami. Średnio też raz na tydzień muszę iść
na dyskotekę się wyszaleć. Wyskakam się, popiję i na jakiś czas mi wystarczy. Mogę
się przez resztę tygodnia wyciszać.
2 minuty po obejrzeniu meczu piłkarskiego, nawet najważniejszego pod Słońcem,
zapominam jaki był wynik. Tak naprawdę w ogóle mnie nie zajmuje czy wygra ta,
czy inna drużyna. Nawet jak gram w piłkę to mi nie zależy. Polityką się nie
interesuję, bo wyzwala złe emocje. Do spraw religijnych też się nie zapalam.
Nie obchodzi mnie, czy ktoś jest za aborcją czy przeciw. Niech sobie będzie
nawet neonazistą, byle się z tym przy mnie za bardzo nie afiszował. Nie wyjdę
ze swojego pokoju rano bez pościelenia łóżka. Używam wacików do twarzy. Myję
zęby ilekroć coś zjem i nie pocałowałbym kogoś zaraz po przebudzeniu się, bo to
niehigieniczne. Przyjaźnię się wyłącznie z kobietami. Myśl o tym, że miałbym
się zwierzyć jakiemuś facetowi jest dla mnie wprost niesmaczna. Potrafię
przesiedzieć i przegadać dowolną ilość godzin z kimś, kto tylko ma ochotę mnie
wysłuchać. Zasadniczo nie przeklinam. Jak się spiję, nie wyzywam nikogo na
ulicy i nie mam ochoty się z nikim bić. Jestem delikatny. Nie lubię jak mnie
ktoś obcy dotyka. Ilekroć oglądam „Forresta Gumpa” ryczę jak bóbr. Uwielbiam słuchać Bryana Adamsa i chodzić do włoskich restauracji. Bardzo lubię elegancko
się ubierać. Nawet jak nikt mnie nie widzi. W koszuli czuję się bardziej sobą
niż w podkoszulce. Nie założyłbym na siebie rzeczy, które gryzą się ze sobą
kolorystycznie. I nie mam żadnej ulubionej koszulki z nadrukiem, którą
trzymałbym od lat i do której miałbym sentyment. Mam pozytywny stosunek do
gejów, chociaż do nich nie należę. Nie posiadam instynktu przechwalania się i
zapytany o cokolwiek od razu odsłaniam się ze swoimi słabościami. Nawet tymi
których nie posiadam. Owszem. Jestem sam i nikt mnie nie chce. Nikt poważny nie
jest w stanie ze mną dłużej wytrzymać. To zapewne z powodu wad mojego
charakteru, chociaż nie tylko. Nie jestem w stanie podnieść tapczanu jedną
ręką. Nie wysiedzę godziny na siłowni. Nie zaproponowałbym kobiecie siłowania
się na rękę i nie używam stwierdzeń typu: „...to dlatego że wy jesteście
kobietami, a my mężczyznami”. Nie użyłbym też słowa „seks” w rozmowie z nią, o
ile nie musiałbym. Jestem nudny. W pracy mnie nie szanują. Chciałbym być wyższy
i ładniejszy. Mam już swoje lata i do niczego nie doszedłem. Jestem
niezdecydowany i płochliwy. Nie twierdzę, że ze wszystkim sobie poradzę i
zjadłem wszystkie rozumy. Cwany też nie jestem. Potrafię przeżyć bez seksu, ale
bez inteligentnej rozmowy nie. Satysfakcja jaką czerpię z miłości nie jest
uzależniona jedynie od poziomu atrakcyjności partnerki, z którą jestem. Potrafię
się w kimś zakochać nie widząc tej osoby na oczy. Poza tym dostrzegam pierwsze
efekty starzenia się i bardzo mnie to niepokoi. Więc jak? Sądzicie że jestem
kobietą? A może jednak homoseksualistą?
http://ie.youtube.com/watch?v=hq2KgzKETBw