Komentarze (1)
Lubię kontrasty. I rzeczy, które pozornie nie kleją się ze sobą. Lubię np. ubrać się w koszulę i marynarkę, wyjść na ulicę i zachowywać się całkowicie nieodpowiednio. Albo pójść do domu handlowego i udawać, że jestem na łące. To zresztą bardzo ciekawa sytuacja w sensie psychologicznym. Gdy pojawia się człowiek, który działa na innych zasadach, ludzie zupełnie nie wiedzą jak mają się zachować. Z reguły blokują się i nie są w stanie wydusić z siebie nic sensownego. Są trochę jak kukły, z którymi można zrobić co tylko nam się podoba. Celny i niespodziewany żart działa tutaj jak cios w splot słoneczny. Potrzeba dobrych kilku minut, żeby przyszła nam do głowy odpowiednia na niego riposta. Ale wtedy jest już za późno. To powoduje, że jeżeli ktoś jest wystarczająco dynamiczny w tym co robi i mówi, to nie ma na niego siły. Można tylko obserwować to, co wyczynia. Nawet jeżeli jego żarty są dla kogoś obraźliwe, nikt mu nic nie zrobi. Bo nikt nie jest w stanie za nim nadążyć. Na takiej zasadzie działał Groucho Marx. Szybkość połączona z zaskoczeniem to broń absolutnie zabójcza. Współpracujące razem są w stanie rozbroić każdego, w każdej sytuacji. Wiedział o tym Witold Gombrowicz, który przed wojną wysunął pomysł, że należy rozśmieszyć Adolfa Hitlera. Bo jak się go tylko rozśmieszy, to stanie się niegroźny. I rozśmieszony nie będzie w stanie wywołać żadnej wojny światowej. Niestety nikt tego nie podchwycił, a szkoda.
To działa też w taki sam sposób jak kogoś podrywamy. Podrywanie polega na tym, że podchodzimy do jakiejś kobiety, której nie znamy, a która się nam podoba i mówimy jej to, czego się całkowicie nie spodziewa. Coś, czego nigdy w życiu nie słyszała, a być może też już nie usłyszy. Czym bardziej jest nietypowe to co powiemy, tym większe mamy szanse. Zaskoczenie jest w tym wypadku połową sukcesu. Dlaczego? Dlatego, że jeżeli powiemy coś standardowego, to kobieta zareaguje na to standardowo, a standardowym zachowaniem kobiety w takich sytuacjach jest powiedzenie nam, żebyśmy się gonili. Osobiście więc radzę postawić wszystko na głowie. Gdy dziewczyna sądzi, że będziemy ją podrywać, nie podrywamy. Zaczynamy podrywać dopiero, gdy się tego nie spodziewa. Obserwujemy np. jakąś dłuższą chwilę, potem podchodzimy i mówimy: „chciałem tylko powiedzieć, że jesteś najpiękniejszą kobietą jaką dzisiaj widziałem, moje gratulację”, poczym nie czekając na reakcję odchodzimy. Przez następne 10 minut rozmawiamy ze znajomymi, ani razu nie patrząc się w jej stronę. Uważam, że nie ma takiej kobiety na świecie, której nie zaintrygowałoby takie zachowanie. Zakładam się o wszystkie pieniądze które posiadam, że sama podejdzie do nas, żeby się zaprzyjaźnić.
Uważam też, że tę metodę należy praktykować we wszystkich innych sprawach. Ilekroć nasze życie zaczyna być zbyt uporządkowane, należy coś z tym zrobić. Ilekroć jesteśmy w stanie logicznie wytłumaczyć dlaczego robimy coś, albo czegoś nie robimy, to błąd. Należy raz na zawsze uświadomić sobie, że logika to coś, co wymyśliła banda nieudaczników, którzy stale przesiadywali w domach nad książką od matematyki i nigdy nie udawało im się poderwać żadnej fajnej dziewczyny. Dlatego należy dać sobie z tym spokój. Odrzucić jakiekolwiek uzasadnienie i przyczynowo-skutkowość. I zacząć robić coś dla samej przyjemności robienia tego. Umawiać się z niewłaściwymi kobietami. Wchodzić wyłącznie w związki toksyczne i pozbawione perspektyw. Wiązać się z kobietami, które są dla nas zbyt młode i zupełnie do nas nie pasują. Które niezależnie od tego ile cech naszej idealnej partnerki sobie sformułujemy, nie posiadają żadnej z nich. Ale mimo to lubimy z nimi być i je dotykać. Wybierzmy sobie pracę, która nigdzie nas nie zaprowadzi. Ale którą lubimy. Ubierajmy się w coś, co zupełnie do nas nie pasuje. Kupmy sobie dom w dzielnicy, w której nikt nas nie lubi. Wybierzmy do życia kraj, w którym nic nie ma i nic ciekawego się nie dzieje. Marnujmy czas na zupełne nonsensy. Upijajmy się tylko gdy nie powinniśmy. Zarywajmy noce na bezproduktywne rozmowy, gdy rano musimy wstać do pracy. Przesypiajmy wszystkie wolne dni. Bądźmy rozrzutni. Pogrążmy się w długach. A zwłaszcza piszmy rzeczy, które niczemu nie służą. Które nikogo nie są w stanie niczego wartościowego nauczyć. A które są takie, jak my. Wyzwolone, niemoralne, zaskakujące i całkowicie po nic. Pytacie po co robić to wszystko? Po to, żeby czuć, że się żyje. Że nic a nic nas nie złamie. Że potrafimy zatonąć w niczym nie sprowokowanym entuzjazmie do życia. Potrafimy się cieszyć i skakać po meblach. I nie potrzebujemy na to żadnego uzasadnienia, żadnej przyczyny. Kocham ten entuzjazm. A nade wszystko kocham ten moment, gdy czuję, jak po kilku dniach melancholijnych wraca mi dobry humor. I wszystko wybucha we mnie z siłą bomby atomowej. I znowu uśmiecham się do kobiet, które widzę na ulicy. I wszystko jest tak, jak być powinno. Czyli całkowicie nienormalnie.