Archiwum 15 kwietnia 2009


kwi 15 2009 Dom rodzinny
Komentarze (7)

W moim rodzinnym domu nigdy nie mówiło się o seksie. Był to całkowicie temat tabu. Nikomu nie przyszłoby do głowy nawet użyć tego słowa. Nigdy nie słyszałem też, by moi rodzice kochali się ze sobą. Nigdy nawet nie widziałem żeby się całowali. Nie liczę niewinnego całusa w usta, jak całują się dzieci. Mówię o prawdziwym, głębokim pocałunku. Takim, po którym kobieta przymyka oczy, uginają się jej kolana i ma prawo stracić przytomność. Z tego powodu w ogóle nie kojarzę moich rodziców z czymkolwiek co miałoby coś wspólnego z seksem. Kojarzę ich z gotowaniem, sprzątaniem, z wydawaniem poleceń, z pouczaniem, ale nigdy z tym. Kilkakrotnie zastanawiałem się nawet, czy mój ojciec ma w ogóle jakiś organ płciowy czy też nie. Bo wiele wskazywało na to, że nie. Jestem też całkowicie przekonany, że moja mama nie posiadała niczego takiego. A przynajmniej nigdy tego nie używała. Nawet więc jeżeli istniało kiedyś, to z całą pewnością na jakimś etapie uległo zanikowi. Jak skrzydła u strusi. Jak w takich warunkach zostałem poczęty, nie było dla mnie całkiem jasne. Nigdy też nie dociekałem tego zdając sobie sprawę z trudności, z jaką przychodzi mojemu ojcu wypowiedzieć takie słowa jak seks, kochać, a nawet kobieta. To słowo zawsze brzmiało w jego ustach jakoś dziwnie. Coś jak Karol May piszący o Indianach. Albo Michel Houllebaq o rozwiązłości. Od razu się wyczuwa, że ktoś nie ma pojęcia o czym mówi. Mój tata znał się na wielu rzeczach i to mu trzeba oddać. Na budownictwie, na historii i mechanice silnika spalinowego. Mógł mi wytłumaczyć wszystko, poza tym co robi się z kobietą. I po co w ogóle taki wynalazek został wymyślony. Poza tym, że ktoś musi nam gotować i robić pranie. Jeżeli pojawiała się jakaś pouczająca historia w tym temacie, to zazwyczaj miała ona charakter ostrzeżenia. Na kobiety należy uważać. Zachowują się one nieracjonalnie, są humorzaste i nie wiadomo o co im chodzi. Z całą pewnością doprowadzą nas do zguby. Dlatego lepiej zostać w domu i poczytać książkę. Dzięki temu jako mały chłopak miałem już dużą jasność w kwestii skali zagrożenia z tym związanego, nie wiedziałem tylko czym te kobiety nas kuszą, byśmy zeszli ze ścieżki moralności i pogrążyli się w występku. Na ten temat nikt mi nie zrobił jakiejkolwiek pogadanki. Nikt nie wytłumaczył, czego się można spodziewać i jak wygląda, gdy się zostaje z kobietą sam na sam. Nie miałem jakichkolwiek wytycznych. Wszystko musiałem że tak powiem spenetrować samemu. Niczym saper, którego nikt nie przeszkolił, ale od razu wysłali go samotnie na spacer po polu minowym.

 

Choć trudne jest to do uwierzenia, ale wychowałem się w świecie, który do tego stopnia różnił się od obecnego, że mam wrażenie jakby minęła nie jedna, ale kilka rewolucji obyczajowych w tym czasie. Jakby moi rodzice pochodzili jeszcze z czasów jakiegoś tam Franciszka Józefa i przez zupełny przypadek zagubili się w epoce internetu i prezerwatyw. Moja mama i mój tata, po tym jak wzięli ślub i urodził się mój starszy brat, mieszkali wspólnie z rodzicami mojego ojca, czyli moimi dziadkami i z moim wujkiem, który był chory, w jednym mieszkaniu. Mieszkanie miało tylko jeden pokój, malutką kuchnię, jeszcze mniejszą łazienkę i kawałek przedpokoju. Na tej powierzchni gnieździło się 6 osób, bez gazu i centralnego ogrzewania, nie mówiąc już o telewizji i innych atrakcjach. Ciepła woda była tylko wtedy, gdy napaliło się w piecu, węglem, który trzeba sobie było samemu przynieść z piwnicy. W zimie przez jednoczęściowe okna wiało zapewne jak jasna cholera. Jak w takich warunkach udało się moim rodzicom spłodzić mojego brata to ja nie wiem. Wiem natomiast że sam fakt był tu już osiągnięciem, niezależnie od stylu w jakim się odbył. Takie to były zresztą czasy. Nikt nie zastanawiał się nad rzeczami, nad którymi zastanawiamy się teraz. Kobieta nie musiała być piękna, by się z nią żenić. Po trzecim dziecku nawet nie powinna być, żeby nie doszło do czwartego. Nikt nie słyszał o pozycjach w łóżku. Seks dzielił się raczej na: seks bez ogrzewania i z ogrzewaniem. Nikt się nie zastanawiał czy jest on dobry czy zły, bo nikt nie miał żadnego porównania. Prawdopodobnie 80% ludzi w ogóle nie miało pojęcia jak to coś, z grubsza chociaż, powinno wyglądać. Jak nastała w pewnym momencie era video i niemieckich filmów pornograficznych to się pewnie niejeden zdziwił. Ludzie wiązali się ze sobą, uprawiali seks bez żadnych zabezpieczeń, w rezultacie od razu zachodzili w ciążę. Po kilku cyklach dawali sobie spokój, bo w końcu ile może mieć dzieci? Tak więc zazwyczaj ilość współżyć w danym związku była zdecydowanie niższa od ilości gwarantującej jako takie obeznanie się z podstawowymi przynajmniej sprawami. Kwitła więc kompletna niekompetencja w tej dziedzinie, szalała nieudolność i wstrzemięźliwość. Nic dziwnego że młodzi, zdrowi mężczyźni marzyli o jakiejś wojnie, najlepiej światowej, jako jedynym prawnie dozwolonym sposobie na bezkarne współżycie płciowe. I to takie, w którym gdy kogoś przelecisz nie koniecznie oznacza to, że musisz się zajmować dzieckiem, które się potem urodzi.

 

Dzisiaj na szczęście jest inaczej, to znaczy są pigułki, spirale domaciczne, kondony, seks shopy i łatwy dostęp do darmowej pornografii w Internecie. W tych warunkach jeżeli komuś nie idzie i jest do niczego to tylko do siebie może mieć pretensje. Co oczywiście jest samo w sobie bardzo przygnębiające. Ta niemożliwość zwalenia na coś odpowiedzialności jest źródłem głębokich frustracji i urazów. Ludzie zamykają się w sobie i we własnych domach. Na zewnątrz każdy się chwali, z iloma to kobietami w życiu spał, ale w istocie nie ma o niczym pojęcia. Mają 25 lat i ich znajomość kobiecej anatomii jest więcej niż pobieżna. Byli z kobietą raz, przez chwilę, ale niewiele pamiętają. Mimo to zapytani upierają się, że mieli ich tysiące. I wszystkie doprowadzili do stanu wrzenia. Oczywiście krótka i treściwa rozmowa na ten temat pozwala szybko wykryć, że nie posiadają zwykle elementarnej znajomości tematu. Że mylą im się najprostsze rzeczy i są zupełnymi nogami w tej dziedzinie. Że, podobnie jak nam, nikt im nie wytłumaczył o co chodzi. Od czego trzeba zacząć i na co zwrócić uwagę. Że istnieje różnica pomiędzy grą wstępną a wymianą oleju w samochodzie. Bo do tego pierwszego trzeba podejść z pewnym wyczuciem, podczas gdy to drugie to czynność czysto mechaniczna. Że kobieta to zwiewność i poezja, lekko tylko przyobleczona ciałem. Że ważne jest zdobywanie, a nie zdobycie. Że istotna jest kolejność, a zaczynanie od końca jest wyrazem nietaktu. Chociaż czasem trzeba też umieć złamać tę zasadę. I sztuką jest wiedzieć kiedy. Wreszcie że kobieta to sensor. Reaguje na dotyk, zapach i na nastrój chwili. I że w tej właśnie reakcji zawiera się cały sens tego, że istniejemy na tym świecie. To jest właśnie esencja. Dzięki takim rzeczom chce się rano wstawać z łóżka. Dla tych rzeczy warto sobie komplikować życie. I tego właśnie nikt mi nie powiedział. To sam musiałem odkryć.

leppus_28   
kwi 15 2009 Ludzie, których nie było
Komentarze (1)

To zadziwiające, że ludzie, którzy mieli najbardziej znaczący wpływ na dotychczasowe dzieje ludzkości najprawdopodobniej nigdy nie istnieli. Np. Jezus. Jego istnienie poświadczają wyłącznie Ewangelie, spisane wiele lat później przez jego własnych wyznawców. Tak samo jest z Mojżeszem, Abrahamem i innymi postaciami ze Starego Testamentu. Z Egiptu wyszło 400 tysięcy Żydów, morze się rozstąpiło, faraon utonął wraz z całą swoją armią, ale nikt tego nie zauważył. To znaczy nie odnotowały tego żadne źródła poza żydowskimi. Nie wiadomo nawet czy ci Żydzi kiedykolwiek byli w Egipcie. Wielkich proroków innych religii też zapewne nigdy nie było. Rozbieżności w datach urodzenia hinduskiego Buddy świadczą o tym, że tak naprawdę nic na jego temat nie wiadomo. Jego życie to tylko zbiór legend i nie ma żadnych powiązań między nim, a jakąkolwiek znaną nam postacią historyczną. Mahawira Wardhamana miał mieć w dniu śmierci milion wyznawców i też tego nikt nie zauważył. Do tego jest wysoce prawdopodobne, że on i Budda to ta sama osoba. Albo inaczej: echa tej samej legendy. Tak samo jest z największym chińskim mędrcem Laozi. Dzieło, które się mu przypisuje jest znacznie późniejsze niż przypuszczalne daty jego życia. Ustalenie dat życia irańskiego Zaratusztry również nie jest możliwe. Tak samo jak amerykańskiego Quatzalcoatla.

 

Nie dotyczy to zresztą jedynie religijnych proroków. Istnienie ojca matematyki, Pitagorasa, też jest wątpliwe. Część jego dokonać jest w istocie dziełem jego uczniów, pitagorejczyków, którzy przypisywali swojemu mistrzowi wszystko, co samym im udało się wymyśleć. Reszta zaś, na czele ze słynnym twierdzeniem pitagorasa o kątach trójkąta prostokątnego, została przez Greków zapożyczona od Egipcjan i Babilończyków. Największego z pisarzy, Williama Szekspira, też nikt nie widział na oczy. Do dziś toczą się spory na temat tego, kto był prawdziwym autorem sztuk i wierszy, podpisanych jego imieniem. I wątpliwe jest, żeby był to kupiec z miasta Stratford nad rzeką Avon. A Homer? Prawie nikt już dziś nie sądzi, że istniał w VIII wieku p.n.e. genialny niewidomy pieśniarz, który sam ułożył „Iliadę” i „Odyseję”. Pisarz amerykański Philip K. Dick twierdził, że Stanisław Lem nie istnieje. Chociaż to akurat było dosyć głupie, bo z faktu że jest ktoś od nas mądrzejszy wcale nie wynika, że go nie ma. Wręcz przeciwnie. Dowodzi to jedynie, że sami jesteśmy niespełna rozumu. Jest też wielu takich pisarzy, których chcielibyśmy żeby ich nie było, ale niestety byli. Np. Paul Auster.

 

Historia świata jest też pełna bitew, które prawdopodobnie nigdy nie zostały rozegrane. Np. bitwa pod Legnicą. Zginął tam polski książę Henryk Pobożny. Ale źródła mongolskie nie podają jakoby doszło do czegoś takiego. Nie wiadomo więc z kim się bił Pobożny, ale raczej nie z nimi. Na pewno nie było też bitwy pod Psim Polem. Wojska niemieckie, odparte spod Głogowa, miały zostać doścignięte przez Krzywoustego i tam rozgromione. Ale Psie Pole jest pod Wrocławiem. A gdzie Głogów, a gdzie Wrocław? To ci Niemcy musieliby pobłądzić jeszcze bardziej niż Mojżesz idący przez 40 lat z Egiptu do Palestyny. Jak byłem mały to się mówiło o bitwie pod Lenino. Ale już za moich czasów się z tego zaczęto wycofywać. Tak samo jak z rzekomej bitwy pod Płowcami. Zaczęto mówić co najwyżej o „starciu pod Płowcami”. Nie wiadomo też, gdzie się rozegrała bitwa pod Grunwaldem. Rzeczone miejsce przekopali archeologowie w te i nazad i nie znaleziono jakichkolwiek kości. Chociaż, że się gdzieś rozegrała to raczej pewne, bo za dużo znanych osób z całej Europy tam poginęło.

 

Wiele sławnych bitew było też w istocie niewiele znaczącymi potyczkami. Np. bitwa pod Poitiers, w której Karol Młot zatrzymał rzekomy pochód Saracenów na Europę. Tak naprawdę walczyło w niej po kilka tysięcy żołnierzy. To był conajwyżej zwiad, a nie inwazja. Tak samo w polskiej historii jest z bitwą pod Racławicami. Polaków walczyło w niej 6 tysięcy, a Rosjan 3 tysiące. W tym samym czasie na terenie Polski przebywało 100 tysięcy żołnierzy rosyjskich. Jakie więc znaczenie miała wygrana pod Racławicami? Ta pokonana armia to był conajwyżej oddzialik. Co nie przeszkodziło stworzyć na ten temat monumentalnej Panoramy Racławickiej. Można ją oglądać we Wrocławiu, niedaleko Psiego Pola.

leppus_28   
kwi 15 2009 Adoratorzy
Komentarze (3)

Jedną z najbardziej nieprzyjemnych rzeczy, jaka się nam może w życiu przydażyć to posiadanie adoratora. U mnie osobiście sama świadomość tego, że ktoś szaleje na moim punkcie i próbuje mnie uwodzić wywołuje przerażenie.  I chęć schowania się pod najgrubszą pierzynę. Nic nie da się porównać z zagrożeniem związanym z tym, że jakaś osoba obsypuje nas kwiatami i usiłuje zapraszać do wystawnych restauracji. Wydzwania do nas i prawi wymyślne komplementy. A nawet jest gotowa zabić się z rzekomej miłości do nas. Żyć bez nas nie może i dusi się niczym ryba wyrzucona na piasek. Z tego powodu lepiej jest zachować daleko posuniętą ostrożność w kontaktach z ludźmi. Pod żadnym pozorem nie należy dawać nikomu naszych danych osobowych. Numeru gg, adresu mailowego i nade wszystko nie wpisywać się do Naszej Klasy. A nawet jeśli się wpiszemy niech nas nie podkusi, żeby załączyć tam swoje aktualne zdjęcie albo wpisać gdzie mieszkamy i co robimy. W razie czego dobrze jest podawać nieprawdziwe imiona. Ukrywać wiek i stan cywilny oraz liczbę posiadanych dzieci. Należy pamiętać, że świat aż roi się od rozmaitych psychopatów i erotomanów. Wariatów, którzy chcieliby nie tylko być z nami, ale nawet z nami sypiać! Brrr... Nie wiem jak wy, ale ja na samą myśl dostaję od tego gęsiej skórki. Oczywiście najgorsi pod tym względem są faceci. Samotni zboczeńcy, którzy widząc kogoś, kto się im podoba próbują się umówić z tą osobą. Uśmiechają się do niej i proszą do tańca, albo nie daj Boże od razu wyznają swoje uczucia. Człowiek żyje sobie spokojnie i powolutku, dopóki nie nawinie się taki kretyn jeden z drugim, któremu nie wiadomo o co chodzi. I którego motywacji nie sposób zrozumieć. Przypląta się i nie daje nam żyć. Uprze się, że nas kocha i nie da się mu tego wyperswadować. Twierdzi, że jesteśmy najpiękniejsi na świecie i że żyć bez nas nie potrafi. Łazi i zawraca głowę, aż zaczynamy mieć wszystkiego dość.

 

Najgorsze jest to, że kobieta, jako istota słaba i z natury pozbawiona własnej inicjatywy jest wobec mężczyzny całkowicie bezbronna. Jeżeli tylko pozwoli mu się gdzieś zaprosić, to na pewno straci kontrolę nad tym, co się dzieje. Niezależnie od tego jakie będzie miała zdanie na jego temat. Jeżeli napije się przy kimś alkoholu, to z pewnością wyląduje z nim w łóżku. A jak nieopatrznie wpuści go do siebie do domu, to już w ogóle będzie po zabawie. Chcąc nie chcąc będzie musiała mu gotować i cerować skarpetki przez następne 20 lat. Nieważne jak byłby paskudny i nie pociągający. Dlatego w razie jakichkolwiek wątpliwości najlepiej jest od razu pokazać danemu delikwentowi drzwi. Zniechęcić go, żeby sobie nie myślał, że ma u nas jakiekolwiek szanse. Niech sobie idzie drań gdzie indziej, a nie nam tutaj życie komplikuje. Takie same zagrożenia wystąpują też w drugą stronę, chociaż działają nieco inaczej. Faceci zasadniczo nie mają oporów przed tym, by dać się komuś uwieść i przelecieć. Natomiast bardzo boją się wszelkich zależności, które prowadzą do ich ubezwłasnowolnienia. Mężczyzna, mając wobec świata same dobre zamiary, a do kobiet podejście nieco naiwne i romantyczne, zakochuje się i to jest często początek kłopotów, o których istnieniu nic wcześniej nie wiedział. Tak naprawdę chodziło mu tylko o seks, o możliwość spędzenia czasu z kimś ładnym i miłym, poprzytulania się do tej osoby, a tymczasem nie wiedzieć w którym momencie bierze na swoje barki niekończącą się litanię obowiązków, które nie wiadomo skąd się wzięły. Nagle musi robić całą masę rzeczy, których wcale nie chce. Sprzątać w łazience, odkurzać co tydzień i każdego dnia zmieniać skarpetki. A gdy chce wyjść z kolegami do pubu musi się tłumaczyć gdzie idzie, po co i o której dokładnie wróci z powrotem. To przejście pomiędzy sytuacją, w której oboje robią tylko to, na co mają ochotę do sytuacji, w której oboje robią wszystko prócz tego, na co mają ochotę, jest całowicie niewyczuwalne. Po prostu zasypiasz z osobą, która reaguje na Ciebie entuzjastycznie, zawsze ma ochotę kochać się z tobą, a gdy ją poprosisz to przyniesie Ci herbatkę do łóżka, a budzisz się rano z kimś zupełnie innym. Z kimś komu zupełnie się nie podobasz i kto marnuje swoje życie przy tobie. I nie wiadomo dokładnie w którym momencie z największego bohatera stajesz się skończonym frajerem.

 

Dlatego właśnie tak ważne jest, by być ostrożnym.

leppus_28