Komentarze (1)
Świat jest już pełen. Niecelnych uniesień i chybionych miłości. Tych nikomu niepotrzebnych, sierocych. Za dużych i niedojrzałych. I płaczących z tego powodu po nocach w poduszkę. Szarzyzny i nijakości. Wychwalonych i podniesionych do rangi cnoty. Przemawiających z ambon i piedestałów. Myśli, które nie chcą od nas odejść. Choć tak bardzo je prosimy, żeby sobie poszły. By nam pozwoliły wreszcie na odrobinę radości. Odrobinę zapomnienia. Ludzi, którzy nigdy nie stracili hamulców ani dobrych manier. Którzy żyją w strachu i w strachu wychowują swoje dzieci. By przypadkiem nie były bardziej szczęśliwe od nich. Kobiet, którym nikt nigdy nie powiedział, że są piękne i godne porządania. Nikt im nigdy nie wysyłał pieprznych smsów, nie porwał do tańca na środku ulicy, ani nie mówił, że szaleje za nimi. Złudzeń, które pielęgnujemy w sobie przez całe życie. Którymi przykrywamy to, że się boimy i że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Samotni i bezradni. Że potrzebujemy miłości jak powietrza. Nadziei, że jutro zdarzy się cud. I rozczarowań, gdy się okazuje, że się nie zdarzył. Listów, które miały być wysłane, ale brakło nam odwagi. Uczuć nigdy nie wyznanych. I tych wyznanych, które spotkały się z niezrozumieniem. Dni, przeżytych bez nikogo. Nocy nie przespanych przy czyimś ramieniu. Bólów i łez, których nikt w porę nie ukoił. A które powodują, że tylko oczy nam szarzeją, usta blakną, a dłonie stają się nieczułe. I jeszcze słów wypowiedzianych niepotrzebnie. Bez zastanowienia.
Czasem nie ma już miejsca żeby cokolwiek wcisnąć.