Komentarze (3)
Bardzo mnie irytują kobiety, które wyszalawszy się za młodu, usiłują się teraz ustatkować, szukając odpowiedniego ku temu mężczyzny. Mierzi mnie to. Wpadam w panikę jak sobie pomyślę, że też mogę na jakimś etapie stać się czyjąś bezpieczną przystanią, czyimiś racjonalnym wyborem. Kimś kto zarobi na dom, dziećmi się zajmie i przytuli wieczorem. Z dwojga złego wolałbym być już czyimś błędem niż czyjąś stabilizacją. Wynikiem czyjejś chwilowej niepoczytalności niż odpowiedzialnego podejścia do życia. Ilekroć słyszę gdy któraś mówi: „popełniłam w życiu wiele szalonych rzeczy, ale teraz chciałabym się związać z kimś poważnym i statecznym, z kimś takim jak ty”, dostaję regularnego szału. Te słowa są dla mnie zwyczajnie obraźliwe, są jak policzek wymierzony mojemu poczuciu własnej godności. Stają mi wtedy przed oczami najbardziej przerażające koszmary związane z małżeństwem i macierzyństwem. Jakieś wieczorki przy kominku i samochody typu SUV. Niech mnie ręka boska broni żebym miał wylądować w czymś takim. Że niby co? Że ja się nie nadaję na to, żeby ze mną szaleć? Że ze mną można tylko w restauracji sobie posiedzieć i potrzymać za rękę? A coś naprawdę fajnego ma się dostać komuś innemu? O nie. Niedoczekanie wasze. Chciałem z tego miejsca powiedzieć tym wszystkim paniom w modnych płaszczach i butach na wysokim obcasie. Tym wyperfumowanym pięknościom w dojrzałym wieku, marzącym o kimś spokojnym i dobrze zarabiającym. Tym przebrzmiałym famme fatale, którym już przejadło się rozrywkowe życie i teraz szukają kogoś kto im będzie torebki trzymał i drzwi przed nimi otwierał. Gońcie się!