Archiwum 25 marca 2009


mar 25 2009 Awaria sprzętu
Komentarze (1)

Dzisiaj drukarka odmówiła mi posłuszeństwa. Uparła się, żeby źle drukować. Niezależnie od moich usilnych przekonywań, nie wykazywała chęci do dalszej współpracy. Nie dało się z nią ani po dobroci, ani siłą. Zaparła się i koniec. Wyprowadziła mnie tym z równowagi, ale postanowiłem, że się opanuję i podejdę do sprawy na spokojnie. Bo może nie drukuje z jakiegoś powodu? Może problem tkwi we mnie? Może nie działa, żeby dać mi coś do zrozumienia? Że niby źle ją traktuję. Nie zauważam. Nie zwracam uwagi na jej potrzeby i pragnienia, a myślę tylko o sobie. O tym, że coś musi zostać wydrukowane. Może ta drukarka ma uczucia, które uraziłem. Ma jakieś strony swojej osobowości, których nie realizuje. Może potrzebuje więcej miłości? I czułości z mojej strony. Chce żebym ją przytulił i powiedział, że nigdy jej nie opuszczę? Chociaż może i odwrotnie. Byłem zanadto czuły i teraz pragnie czegoś innego. Potrzebuje, żebym chociaż raz był stanowczy i brutalny. Rzucił ją na stół i zdarł z niej folię zabezpieczającą. Pokazał kto tu rządzi i gdzie jej miejsce w tym całym układzie. Tego do końca nie wiedziałem, ale wiedziałem, że co jak co, ale nie zaszkodzi zasunąć jakiś komplement. Powiedziałem jej, że jest piękna. Piękniejszej drukarki dosłownie w życiu nie widziałem. Ma śliczną, smukłą linię i wyjątkowo zgrabny tył. Aż nie jestem godny, żeby w jednym pokoju z nią przebywać. To, że drukuje dla mnie czyni ze mnie najszczęśliwszego mężczyznę na świecie. I wcale nie przybrała na wadze, od kiedy się poznaliśmy. Nawet chyba nieco wyszczuplała od tego czasu. Jest wspanialsza niż kiedykolwiek.

 

Powiedziałem to wszystko, ale widzę że efektu nie ma praktycznie żadnego. Dalej jak nie drukowała, tak nie drukuje. Uparte bydle. Zrobiłem jej coś, czy co? Uniosłem się honorem i stwierdziłem, że już jej nie lubię. Nie będę na niej więcej drukował. Łaski bez. Kupię sobie inną. Ładniejszą i nowszą. I chętniejszą do współpracy. Taką, która sama będzie prosić, żebym coś na niej wydrukował. A ona zostanie sama, skoro się jej nie podoba. Odłączy się ją od prądu. Będzie stała w ciemnym pokoju i nic nie robiła. Niech sobie spróbuje podrukować coś sama, skoro taka nieprzystępna.

leppus_28   
mar 25 2009 Żart sytuacyjny
Komentarze (4)

Niczego nie da się w życiu porównać z poezją tkwiącą w sytuacyjnym żarcie, zrealizowanym z prawdziwie mroczną precyzją. Nic nie przynosi tyle satysfakcji, co perfidne wkręcenie kogoś w coś całkowicie absurdalnego. I to dla czystej, perwersyjnej i pozbawionej uzasadnienia przyjemności, którą każdy zdrowy psychicznie człowiek czerpie z naigrywania się z innych. Kierując się tą właśnie zasadą zadzwoniłem dzisiaj do starego znajomego, który właśnie przeniósł się do Wielkiej Brytanii, racząc go istnymi perełkami mojej nieskazitelnej angielszczyzny. Najpierw, strojąc się na akcent wywiedziony z dziada pradziada z głębokiego południa USA (tak na oko wschodnie Missisipi, ewentualnie rejony Nowego Orleanu), usiłowałem przez dobrą chwilę wymówić jego nazwisko, na wszystkie możliwe sposoby, prócz właściwego. Mimo jego pomocy nie doszliśmy do niczego, ale nie speszyło mnie to zupełnie. Przeszedłem do rzeczy. Twierdząc, że nazywam się Clint Eastwood i licząc że nie skojarzy z niczym tego nazwiska, zacząłem go zasypywać całym morzem istotnych informacji. Powiedziałem, że pracuję dla CIA (Centralna Agencja Wywiadowcza), instytucji podległej rządowi Stanów Zjednoczonych i że chciałbym zaoferować mu pracę. Został bowiem wybrany z ponad 10 tysięcy kandydatów i pragniemy z niego zrobić płatnego zabójcę. Pierwszym jego celem będzie albo Fidel Castro, za to że jest przywódcą jednej z ostatnich na świecie dyktatur komunistycznych, zaprzysięgłym wrogiem naszego kraju i ateistą, ewentualnie piosenkarka Madonna, za to, że jej nie lubimy. Na początek dostanie milion dolarów oraz najnowszy model samochodu Maserati. Taki z czterema poduszkami powietrznymi, ABS-em i zdalnie sterowaną wyrzutnią rakiet ziemia-powietrze. Poza tym otrzyma licencję na zabijanie. Będzie mógł zabić kogo tylko chce, poza osobami, które też mają taką licencję. Ma ją np. James Bond, dlatego Jamesa Bonda zabijać mu nie wolno.

 

Powiedziałem to wszystko i słyszę w słuchawce ciszę. Nie wiem czy jest ona wynikiem tego, że kolega nie rozumie po angielsku, czy też wręcz przeciwnie. Rozumie wszystko i zastanawia się teraz nad tym, czy przyjąć ofertę czy nie. Postanowiłem więc, że dam mu trochę czasu, starając się przedłużać żart tak długo, jak się tylko da. Na koniec stwierdziłem, że jeszcze się z nim skontaktujemy, żeby ustalić szczegóły. Tym razem jednak nie telefonicznie, ale poprzez wszczepiony mu podskórnie nadajnik, który wszyscy posiadamy. Powiedziałem też, że jak zakończymy rozmowę powinien z całej siły rzucić telfonem, przez który rozmawiał, gdyż ulegnie on samozniszczeniu w ciągu najbliższych 5 sekund. Potem się rozłączyłem i zadzwoniłem ponownie, po kilku minutach. Nie odbierał, więc zakładam, że dokładnie wykonał moje polecenia. Jak widać znajomość języków obcych zawsze przynosi wymierne korzyści.

leppus_28   
mar 25 2009 Podaj dalej
Komentarze (5)

Pewna osoba zapowiedziała mi ostatnio, że jeżeli ja się zabiję, to ona też się zabije. Dokładnie coś takiego oświadczyłem kiedyś innej osobie, która również miewa skłonności samobójcze. Że jak ona się zabije, to ja żyć dalej nie chcę. W ten sposób tworzy się, zupełnie spontanicznie, cały łańcuszek. Ludzie związani ze sobą jedną wspólną ideą. Tym, żeby nie dać się przez kogoś dla siebie istotnego osamotnić. Wystrzychnąć na dudka. Albo na jakieś inne zwierzę. Dzięki temu teraz wystarczy tylko leciutko ruszyć jeden klocek i pozabija się cały tłum ludzi. Jak to dobrze przemyśleć i zorganizować, to poleci to wszystko jak dobrze ustawione klocki domino. Ciekawe, czy ktoś już wcześniej wpadł na taki pomysł. Czy istnieją gdzieś podobne łańcuszki. Ludzi z odchyleniami psychicznymi przypominającymi nasze. I czy jest możliwość ich połączenia w jeden wielki łańcuch. Taki, który dałby szansę na przeprowadzenie czegoś naprawdę spektakularnego. Jeżeli tak, to jest moim zdaniem szansa na przewyższenie przypadków największych zbiorowych samobójstw w dziejach. Nawet żydowskie osiągnięcia w tej dziedzinie, dotychczas wydawać by się mogło niedoścignione, mogą zostać daleko w tyle. Masakra w oblężonej przez Rzymian Mastabie to będzie w porównaniu do tego zaledwie kichnięcie. Ludzie zapomną o Mordechaju Anielewiczu i jego towarzyszach, strzelających sobie w łeb w bunkrze w płonącym getcie warszawskim. Żadna sekta nie będzie się mogła z nami równać. Przewyższymy wszystko. A parę osób, które zawsze uważało, że nigdy do niczego nie dojdziemy, bardzo się zdziwi.

 

Dalej więc chłopcy i dziewczynki. Nie ma na co czekać. Przyłączmy się wszyscy. Złączeni jedną wspólną wizją. Bez względu na kolor skóry i seksualne preferencje. Bez względu na to, jak wiele rzeczy nam się dotąd nie udawało. Bo to może być jedyna rzecz w naszym życiu, którą doprowadzimy do końca i która zakończy się sukcesem.

 

 

leppus_28   
mar 25 2009 Marcowa depresja
Komentarze (2)

Chwilowo nie interesuje mnie literatura. Naginanie rzeczywistości do tworów mojej wyobraźni. I uwodzenie kobiet. Wolę się skupić na aspektach technicznych i statystycznych tego co mnie otacza. Na migracji glonów. Klasyfikacji trójkątów. Zasadach gry w polo. Na statystyce dotyczącej samobójstw wśród komików estradowych. Mechanice silnika dwusuwowego. Analizie struktury pajęczej sieci w odniesieniu do teorii chaosu. Albo na tym jak wiele osób przychodziło na czyjeś pogrzeby. Czy więcej osób było obecnych na pogrzebie Pablo Nerudy czy Jacksona Pollocka. Jak wielu ludzi wypłakiwało oczy żegnając Isaaka Babela. I czy było ich więcej niż tych, którzy poryczeli się przy okazji odejścia Bruno Schulza. Usiłuję dotrzeć do danych mówiących o tym, co się dzieje z organizmem człowieka, który zasiedział się przy telewizorze. O tym, co się stało z tymi, którzy przedawkowali gry komputerowe. I umarli z głodu, nie mogąc oderwać się od książki. O śmierciach z przejedzenia i z lenistwa. O fatalnych skutkach zbyt wczesnego wstawania i zbyt późnego kładzenia się spać. O ludziach, którzy wpadli pod tramwaj zagapiwszy się na zachód słońca. O tych, których zmarli zaśmiawszy się na śmierć. I o tych, którzy postanowili nie śmiać się więcej i umarli z tęsknoty i samotności. Chciałbym wiedzieć ile jest krwi w człowieku. W litrach. I gdzie dokładnie mam naciąć, by wypłynęła ona najszybciej...

 

Chcę poznać wszystkie rodzaje samobójstwa. Prześledzić niewyczerpaną inwencję ludzką w tej dziedzinie. Wszystkie próby udane i nieudane, podejmowane na przestrzeni dziejów. Chciałbym się dowiedzieć o tych wszystkich, którzy utopili się w rzece, przywiązawszy sobie kamień do szyi. O tych, co wyskoczyli z okna. Albo powiesili się na gałęzi. I chcę wiedzieć, kto najwięcej razy próbował się zabić i za każdym razem mu nie wyszło. Pragnę też znać przyczyny decyzji tych ludzi. Czy był to zawód miłosny? Ktoś złamał im serce i nie mogli się po tym podnieść? Ktoś odwrócił się od nich? Czy przeciwnie? Mieli wszystko i im się znudziło. Zmęczyli się tym. Przestali wierzyć w miłość i w człowieka. I powiedzieli: dajcie mi wszyscy święty spokój. Nie mam zamiaru dłużej brać w tym udziału. Co mi da kolejny przeżyty dzień. Kolejna porcja rozczarowań. Mogę coś zrobić, tylko po co? Mogę znaleźć kolejną miłość, tylko jaki jest w tym cel? A potem spędzam 30 minut wpatrując się w swoje nadgarstki. Staram się zapamiętać położenie każdej żyły. Wyczuć którą należałoby przeciąć i jak bardzo by to bolało. I jakie konkretnie przygotowania należy poczynić wcześniej. O czym pomyśleć, zanim się to zrobi. Wiem tylko jedno. Nie będzie żadnych listów. Jestem zmęczony słowami. Nie sądzę, że można nimi cokolwiek wyjaśnić. I po co robić z tego melodramat? Po co znowu psuć ciszę?

 

leppus_28