Archiwum styczeń 2009, strona 4


sty 05 2009 Ptak Nakręcacz
Komentarze (3)

Teraz już wiem. Jestem Ptakiem Nakręcaczem. To mój śpiew słychać codziennie o poranku, ale nikt mnie jeszcze nie widział na oczy. Każdego dnia nakręcam nim sprężynę świata i nic z tego nie mam dla siebie. Ilekroć sądzisz, że mnie rozumiesz znaczy to, że mylisz mnie z kimś innym. Jeżeli ktoś powiedział Ci, że mnie widział, znaczy to że łże jak pies. Jeżeli chcesz mogę Cię rozśmieszyć lub zbulwersować. Jestem pełen pomysłów i koncepcji tak szalonych, że nikomu innemu nawet do głowy by nie przyszły. Mogę stać obok Ciebie, mogę zasnąć przy Twoim boku. Nie wykluczone, że mogę nawet leżeć wciąż przy Tobie, gdy się obudzisz. Ale nie myśl sobie, że to przybliży Cię do mnie choćby o milimetr. Łatwiej byłoby Ci ugryźć własne ucho niż dowiedzieć się co naprawdę myślę. Nie jesteś w stanie poznać Ptaka Nakręcacza. Nie jesteś w stanie go mieć na własność. Sprawić by był przy Tobie, gdy tego najbardziej będziesz potrzebować. Jeżeli sądzisz, że możesz mi coś dać, albo czegoś pozbawić, to zupełnie nie zdajesz sobie sprawy z czym masz do czynienia. Idź na łąkę i spróbuj złapać jej zapach do butelki – to Ci powinno dać wyobrażenie o skali trudności tego o czym mówię. Wyobraź sobie dowcip tak zabawny, że nikt nie waży się powiedzieć go na głos. Wyobraź sobie miłość tak szaloną, że lepiej jej nie zaczynać. Wyobraź sobie, że stoisz nago na dachu świata, a delikatny wiatr rozwiewa Ci włosy. Mniej więcej tego możesz doświadczyć spędzając ze mną jedną zaledwie chwilę. Ale z drugiej strony musisz się zgodzić na szereg mankamentów. Np. na chłód serca tak lodowaty, że nie możesz sobie tego nawet wyobrazić. Musisz wiedzieć, że czasem mnie nie ma i że czasem muszę odejść. Że nie możesz wziąć mnie do ręki, tak samo jak nie można dotknąć rozżarzonego węgla. Że wystarczy moment Twojej nieuwagi, by zmienić Twoje życie na zawsze i wejść na drogę, z której nie będzie już odwrotu. Jeżeli choć raz wpuścisz do swojego życia Ptaka Nakręcacza nie będziesz już w stanie się od niego uwolnić. Będziesz musiała słuchać jego nieskładnego śpiewu każdego ranka – bez niego nie będziesz w stanie funkcjonować.

 

Jeżeli sądzisz, że wiesz coś o życiu, to się zmieni. Jeżeli sądzisz, że wiesz coś o miłości, możesz dostrzec ledwie widoczny drwiący uśmiech na mojej Twarzy. Twój pierwszy kontakt z Ptakiem Nakręcaczem może przypominać wrażenia człowieka, który spędził życie na mrozie i pierwszy raz włożył dłoń do gorącej wody. Jeżeli myślisz, że jesteś racjonalna i zdystansowana do tego co się dzieje wokół Ciebie, to jesteś gotowa bym pojawił się na Twojej drodze. Jeżeli jesteś znudzona, a życie dało Ci się we znaki, masz prawo wykręcić mój numer telefonu. Ale tylko raz. A potem wyobraź sobie ocean. I wszystkie obrazy londyńskiej Tate Gallery pogrążające się w wodzie. Albo wystrzelone na Marsa. Wyobraź sobie pocisk, tak mały i szybki, że możesz nie zauważyć, jak przechodzi przez Twoje ciało. I jeszcze głos, który jest jak czarna bezksiężycowa noc. Bo jest taki moment, który przewróci całe Twoje życie do góry nogami. Jest taki ból, bez którego nie da się żyć. I ilekroć przemija zaczynamy za nim tęsknić. I jest taki wiersz, w którym zakochałaś się po pierwszym czytaniu, ale nigdy nie udało Ci się go drugi raz odnaleźć. Czy wiesz o czym teraz mówię, czy dalej błądzisz w ciemności? Czy próbujesz zrozumieć, czy też jesteś zbyt skupiona na tym, by być sceptyczna? Pytasz na czym polega bycie Ptakiem Nakręcaczem. Powiem Ci. A w zasadzie pokażę na przykładzie. Pomyśl sobie o tysiącach prowadzonych na śmierć w Auschwitz w 44. Długa kolumna ludzi, wszyscy wygłodzeni, w brudnych, śmierdzących piżamach. Przechodzą przez jedno miejsce, gdzie zamarznięta woda zbiera się pomiędzy ciężkimi podkładami kolejowymi. Wśród idących jest mała dziewczynka. Ma ciemne oczy i skostniałe dłonie. W momencie gdy przechodzi nad wodą, o której mówiłem, jej policzek owiewa chłodny podmuch wiatru wiejącego od strony krematorium. No więc ja jestem tym wiatrem. Każdego dnia mojego życia trafiam tę małą dziewczynkę dokładnie w policzek. Ta króciutka chwila jest całym moim życiem. Prócz tego nic więcej nie ma. I powtarzam ją w nieskończoność, ale zawsze jest taka sama. Nie jestem w stanie jej zmienić. Bo zawsze będą te same podkłady kolejowe, zawsze będzie rok 44, a dziewczynka zawsze będzie miała czarne oczy. Sądzisz, że Ty jesteś w stanie to zmienić? Dodać jakiś element, albo usunąć go? W takim razie chciałbym zobaczyć jak to robisz.

 

Bo co Twoim zdaniem ja potrzebuję, co mogłabyś mi dać? Jeżeli myślisz, że mogę przestać być Ptakiem Nakręcaczem to się mylisz. A będąc Ptakiem Nakręcaczem nie pragnę w istocie niczego poza możliwością śpiewania i jednocześnie pozostania niewidocznym. Niezależnie od tego co bym Ci mówił i jak długo przysięgał, że mówię prawdę. Nie sądzę byś mnie mogła pokochać. Możesz się mną co najwyżej na moment zachwycić, ale do miłości potrzebne jest zrozumienie. A Ty mnie zrozumieć nie jesteś w stanie. Nie wierzysz? Zróbmy więc prosty test. Powiem Ci kilka rzeczy, które wyłowię na chybił trafił z dna mojej duszy, a Ty mi powiesz co o tym sądzisz. OK? No to zaczynamy. Np. uważam, że prawdziwa miłość realizuje się tylko w zdradzie i w odrzuceniu. Nie kocha ktoś, kto nie został porzucony, zdradzony, albo sam nie zdradził. Seks jest jedynym sposobem wyrażenia uczuć pomiędzy kobietą i mężczyzną. Wszystkie inne sposoby niosą za sobą oszustwo, zwane czasem romantyzmem. Jeżeli w czymś nie ma wystarczająco dużo przemocy, fizycznej lub psychicznej, nie jest to interesujące. Tylko ludzie bardzo inteligentni zdają sobie sprawę o co chodzi w życiu, a chodzi o instynkty, które nie są dane ludziom inteligentnym. Życie jest ciekawe dopóki analizujemy je teoretycznie. Gdy próbujemy realizować to, co sobie zaplanowaliśmy, staje się trywialne. Do życia potrzebne są dwie rzeczy: szaleństwo i skupienie, ale w praktyce wykluczają się one wzajemnie. Tylko negatywne doświadczenia kształtują nas w sposób konstruktywny. Gdy dochodzimy do zbytniej biegłości w sztuce miłosnej, przestaje być ona dla nas przyjemna. Jeżeli chcesz coś w życiu osiągnąć trzymaj się z dala od ludzi. Zwłaszcza od tych, z którymi jest Ci dobrze. Wszystko co wartościowe, realizuje się na granicy obłędu i desperacji. Uwolnij się od swojego umysłu, bo to on Cię oszukuje wmawiając Ci, że jesteś w stanie coś zmienić. Nie jesteś. Jesteś tylko ogniwem pośrednim między Twoimi rodzicami i Twoimi dziećmi. Przy czym nie jesteś w stanie się porozumieć ani z jednymi ani z drugimi. Powiem więcej. Jeżeli jesteś w stanie się porozumieć z kimkolwiek, to albo świadczy to o tym, że nie jesteś szczery w tym co robisz, albo jesteś na tyle prymitywny, że ktoś inny jest w stanie Cię zrozumieć. Twoja głupota chroni Cię przed samotnością, ale nie aż tak bardzo jak Ci się wydaje. Twoje pragnienie szczęścia i miłości to najgłupsze co wytworzysz z siebie przez całe swoje życie, a uwierz mi, konkurencja jest wyjątkowo silna. Czy to co mówię denerwuje Cię? Masz ochotę mi przyłożyć? Złamać mi nogę, albo przynajmniej przegrodę nosową? A czy jesteś w stanie ocenić stopień szczerości jaki w tej chwili wykazuję? Wątpię.

 

Świat jest moim zdaniem bardzo paradoksalny. Jeżeli istnieje Bóg, który go wymyślił, to musiał to zrobić w jakąś wyjątkowo ciemną i bezsenną noc. Wszystkie rzeczy na tym świecie są wartościowe dla nas o tyle, o ile ich nie posiadamy. Jesteśmy w stanie docenić ich piękno, ale tylko pod warunkiem, że nigdy ale to przenigdy nie zdobędziemy je na własność. Pod tym względem życie przypomina przyglądanie się bezcennym obrazom, wiszącym na ścianie w muzeum. Mamy prawo je podziwiać, ale tylko dopóki godzimy się ich nie dotykać. Od losu dostajemy np. talent lub możliwość docenienia go, ale nigdy obie te rzeczy jednocześnie. Kochamy ludzi, dopóki ich nie poznamy. Dążymy do miłości, dopóki jej do końca nie przeżyjemy. Nasza wyobraźnia żywi się naszą naiwnością i niewinnością. Ale urzeczywistnienie tego, co chcemy, niszczy i jedno i drugie. Bo naprawdę kochamy tylko swe własne pożądanie, a nigdy to, co pożądamy. Zawiść, poczucie odrzucenia, niemoc, to jedyne w pełni ludzkie i czyste uczucia, jakich możemy doświadczyć. Wszystko inne popsute jest większym lub mniejszym kunktatorstwem. Zapytasz jak się to ma do Ptaka Nakręcacza. Otóż on jest ponad tym. On już to wszystko przeżył i już się tym zmęczył. I dlatego nie chce już nic urzeczywistniać. Woli pozostać niewidocznym. Przestać żyć złudzeniami. A zamiast tego oddać się nieskrępowanej dyscyplinie i anarchii. Śpiewać pieśń, której nikt nie jest w stanie pojąć poza nim samym. W języku, który jeszcze nie został wymyślony i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Jest on jedyną istotą na tym świecie, która nie pragnie być kochaną. Woli pozostać w stanie twórczego odrzucenia. Bo tylko w tym stanie czuje się sobą. I może patrzeć na otaczający go świat z tą wyjątkową mieszaniną sceptycyzmu, zgryźliwości i entuzjazmu. Tylko on potrafi tańczyć nawet gdy ktoś wyłączy wszystkie światła i nie ma już żadnej nadziei. Tylko on może spłonąć w dwie sekundy od namiętności tak wielkiej i niezrozumiałej, że aż trzeba zasłonić sobie oczy. Ale też jednocześnie tylko on zwróci na Ciebie uwagę, gdy znajdziesz się na samym dnie. I nie przegap proszę tego ostatniego momentu, gdy kurtyna już opadnie. W ciemnej sali, na ułamek sekundy zanim pojawią się brawa i napisy końcowe. Wtedy będzie słychać cichy, urywany śmiech. To właśnie będzie śmiech Ptaka Nakręcacza...

leppus_28   
sty 05 2009 Kobiety od których dostałem kosza
Komentarze (0)

Muszę wam powiedzieć, że mam spory kłopot z kobietami, od których dostałem w życiu kosza. Z jednej strony uważam je bez wyjątku za skończone idiotki (bo jak można mnie nie chcieć?), denerwują mnie one i najchętniej bym je udusił, niezależnie od konsekwencji które by mnie miały za to spotkać. Z drugiej zaś strony mam do nich głęboki szacunek za to, co zrobiły. Że wykazały się niezależnością i nie dały się nabrać. I doprawdy żadne z tych podejść nie może przeważyć drugie choćby na sekundę. Oczywiście że pozornie dominuje tu niechęć. Zwłaszcza że tak się jakoś dziwnie składa, że kobiety, od których dostałem najbardziej spektakularnego kopa w tyłek, wcale nie były ani specjalnie ładne ani interesujące. Prawdę mówiąc były bardzo przeciętne. I to czyni sprawę jeszcze bardziej zastanawiającą, chociaż już sam fakt, że mnie ktoś nie chce, jest dla mnie nader dziwny. Uważam bowiem i wcale w tym miejscu nie żartuję, i daje uroczyste słowo honoru, że jestem najbardziej atrakcyjnym facetem jakiego można sobie tylko wyobrazić. Jestem inteligentny, dowcipny, czuły, przebojowy, pełen pomysłów i energii. Mam szczupłą, chłopięcą sylwetkę, ładny uśmiech i delikatne dłonie. Wprost trudno sobie wymyśleć coś bardziej pociągającego. Tymczasem nie wiadomo dlaczego pewne kobiety bynajmniej nie zareagowały na to wszystko tak, jak by można tego oczekiwać. To znaczy nie opadły im majtki z wrażenia, niezależnie od tego jak bardzo starałem się im zaimponować. Tym bardziej nie mogłem sobie z tym poradzić, że miałem świadomość, że one same wcale nie są takie atrakcyjne. Nie miały żadnego robiącego wrażenie wykształcenia, intelektualnie były gdzieś pomiędzy Paulo Coelho i programem telewizyjnym, a praca którą wykonywały ocierała się o czyszczenie szaletów (wcale w tym miejscu nie przesadzam). Niedostatki urody i figury nadrabiały przemądrzałością i wysokim mniemaniem o sobie, który nie bardzo wiadomo skąd się brał. Nawet pobieżne zaznajomienie się ze środowiskiem w którym się obracały niezbicie dowodził, że było to wszystko dalece poniżej mojego własnego poziomu. I paradoksalnie być może właśnie to powodowało, że zapalałem się do nich uczuciem czystym, gwałtownym i całkowicie beznadziejnym. Czym mniej były atrakcyjne, tym bardziej byłem do nich przekonany, czym bardziej do nich nie pasowałem, tym bardziej byłem zdeterminowany by twierdzić, że wcale tak nie jest. Sądziłem w tym miejscu, jak się okazało bezpodstawnie, że jeżeli obniżę swoje normalne wymagania, to wyniknie z tego coś romantycznego, wartego mojego czasu i zachodu. Pod tym względem byłem jak ta flota niemiecka, która tuż przed bitwą jutlandzką zdenerwowała się nie mogąc zatopić maleńkiego stateczku, który nawinął się im tuż po wyjściu z portu. Ja byłem przekonany, że te kobiety będą mnie po rękach całować z wdzięczności że w ogóle zatrzymałem na nich swój wzrok. Sądziłem, że sama różnica poziomów jaka była między nami spowodowuje, że rzucą się one w moje ramiona z omdleniem i ufnością. Tymczasem nie wiedzieć czemu nie rzuciły się. Mało tego. Wykazały dalece posuniętą obojętność i brak instynktu zachowawczego. I to mnie wkurzyło, chociaż w zasadzie nie powinno. Wkurzyło, bo pomyślałem sobie, że miałem w życiu kobiety znacznie ciekawsze i ładniejsze. Z drugiej strony czego tak naprawdę się spodziewałem? Dlaczego sądziłem, że kobieta która nie potrafi pokierować swoim życiem będzie miała wystarczająco dużo rozumu, żeby zrozumieć że jestem dla niej szansą, że moje uczucia i zamiary są czyste, że proponuję jej coś więcej niż ktokolwiek jej zaproponuje w całym jej życiu? Jest to trochę wszystko jak w powieści „Zmartwychwstanie” Tołstoja. Atawizm, czyli próba obniżenia się do czyjegoś poziomu, jest czymś szalenie pociągającym, ale zawsze bezpłodnym i pakującym nas w straszne problemy, o ile będziemy chcieli podejść do tego zbyt poważnie. Bo w istocie nie ma ucieczki. Jesteśmy tym kim jesteśmy i są nam przeznaczone w życiu pewne kobiety. Inteligentne, wykształcone, wrażliwe. To do ich serc posiadamy klucze. Do serc wszystkich innych nic nie pasuje, choćby nie wiem jak się nam podobały. One są skazane na durniów, którzy z trudem potrafią się wysłowić i podpisać. To przy nich będą szczęśliwe i to im urodzą dzieci, bo takie właśnie sny im się w nocy śnią, niezależnie od tego jak głupie te sny się wydają nam. I może nas to wkurzać, ale nie jesteśmy w stanie tego zmienić.

leppus_28