Najnowsze wpisy, strona 20


mar 04 2009 Wybacz
Komentarze (23)

Wybacz, że Cię zraniłem. Że słowa zbyt dosłowne. Dłonie tak niedelikatne, męskie. Że dusza nie taka. Wybacz, że poszedłem za daleko. Że nazbyt na skróty. Że nie zaczekałem na Ciebie, ramienia nie dotknąłem. Wybacz, że nie było mnie z Tobą, gdy zabłądziłaś w ciemnym lesie. Że nie słyszałem Twojego głosu, gdy mnie wołałaś. I że czasem myślę tylko o sobie. Wybacz mi te wszystkie chwile, gdy Cię nie rozumiem. Gdy nie słucham. Gdy mnie nie ma. Wybacz, że kocham tak nieumiejętnie. Nerwowo. Że nie nauczyłem się jednocześnie oddychać i pewnie już nigdy nie nauczę. Że się duszę przy tym. Wybacz, że nie pamiętam. O rocznicach. O tym, żeby zadzwonić. Kurz wytrzeć ze stolika. I żeby Cię przytulić ilekroć zasypiasz. Wybacz, że nie zauważam. Tego, że zawsze jesteś. I że zawsze przy mnie. I że czekasz. Aż wreszcie przyjdę. Wybacz, że zapominam, że kobieta jest jak kwiat i jak pora roku. I że nie można się na nią gniewać. Można tylko kochać i cieszyć się tym, że jest. A nade wszystko wybacz to, że jutro zapomnę o tym co piszę dzisiaj. I znów będziesz musiała mi wybaczać.

 

leppus_28   
mar 04 2009 Życie singla
Komentarze (4)

Minusem bycia singlem jest, że może ci się czasem, w trakcie pisania do kogoś smsa, popieprzyć, co konkretnie do kogo wysyłasz. W rezultacie wiadomość, przewidziana dla Kasi idzie do Krysi, ta dla Krysi zostaje wysłana do Zosi, a wiadomość do Zosi trafia do Kasi. W wyniku tego nieporozumienia wszystkie w tym samym momencie się na ciebie obrażają, uświadamiając ci przy okazji co myślą o tobie i tobie podobnych i nie chcą cię więcej widzieć na oczy. Zdarza się też, że nie możesz sobie przypomnieć imienia kobiety, z którą aktualnie flirtujesz. I to, na jakim etapie znajomości z nią jesteś. Oznacza to, że pora nieco przyhamować. Że przekroczyłeś tzw. Graniczny Poziom Poligamii, którego przekraczać nie należy. Masz tyle znajomych, że nie jesteś w stanie się z wszystkimi spotkać, a przyłapany nie potrafisz się już wiarygodnie wyłgać tym czy innym kłamstwem. Albo nie pamiętasz kogo zaprosilłeś na wieczór. I w którym miejscu mieliście się spotkać. Stoisz na środku Grafton Street, deszcz pada na ciebie, a ty usiłujesz sobie rozpaczliwie uświadomić, z kim byłeś umówiony na wtorek, a z  kim na środę. Przy czym akurat to, że nie mogę sobie przypomnieć, co komuś mówiłem o sobie, a co nie, to jest jeszcze dość normalne. Nigdy nie wiem co już komu powiedziałem. I to jedyny powód, dla którego staram się być prawdomówny. Bo gdybym zmyślał, to nie byłbym w stanie się w tym połapać. Gorzej, gdy siedzę naprzeciw dziewczyny i nie pamiętam, z czego ona mnie się zwierzała. Usiłuję sobie przypomnieć, a w głowie kołaczą mi najprzeróżniejsze historie. Jest tu wszystko, co tylko chcecie. Niczym w amerykańskim serialu. Rozwody, zdrady, przemoc w rodzinie i seksualne molestowanie. Ale nie jestem pewien, które są związane akurat z nią. I strasznie się boję, że wyskoczę z czymś zupełnie nieodpowiednim. Nie mogę sobie przypomnieć jakiej muzyki słucha, ani czym się interesuje. W rezultacie błądzę po omacku i co i rusz strzelam jakąś gafę. Mogę tylko przytakiwać i liczyć, że nie zostanę bezwstydnie zdemaskowany.

 

Jakimś wyjściem jest oczywiście zapisywanie sobie wszystkiego. Bo grunt to dobra organizacja. Wystarczą najważniejsze informacje o danej osobie. Imię, wiek, miejsce zamieszkania, numer telefonu i gadu gadu. Czym się interesuje, co lubi, a czego jej mówić nie należy. Można też wyrysowywać przy danym nazwisku znaczki, które w sposób bardziej zakamuflowany mówiłyby coś bardzo istotnego o określonej osobie. Tyle że po kilku latach nie jestem już w stanie sobie przypomnieć, co oznaczał dany znaczek. Czy np. rysuneczek byka oznacza, że dziewczyna zdradza swojego męża, czy sama jest zdradzana, czy też jest jedynie spod znaku byka. A może ma duszę rogatą? Cokolwiek to znaczy... Nie jest też miło, gdy notesik z takimi właśnie informacjami wpadnie w ręce dziewczyny, z którą aktualnie jesteśmy. Wyjaśnienie znaczenia wszystkich wrysowanych w nim znaczków mogłoby być wtedy trudne. Niezależnie od tego, czy bym pamiętał, co oznaczały czy nie. Z tego powodu warto mieć taki notesik bardzo głęboko schowany. W takim miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie. Ale wtedy jest duża szansa, że my też nie znajdziemy. Nie wyobrażacie sobie ile razy już mi się zdażyło coś takiego: zrobiłem to sobie, schowałem i więcej już tego nie widziałem. Moje mieszkanie musi być prawdziwą kopalnią skarbów tego typu. Zresztą mniejsza o skarby... Bo te notatki są dla mnie naprawdę istotne. Bez nich budzę się rano i nie wiem nic. Ani o sobie, ani o otaczającym mnie świecie. Jestem jak ślepy kret, wyciągnięty na powierzchnię. Leżę przykryty kołdrą i boję się, że ktoś może do mnie zadzwonić i czegoś chcieć. Czuję się jak ktoś, kto wyszedł z dyskoteki z dwunastoma numerami telefonu, ale był pijany i nie jest w stanie sobie przypomnieć, który należał do kogo. Bo była tam tylko jedna dziewczyna, która mu się podobała, a pozostałe wziął wyłącznie z wrodzonej żyłki rywalizacji. Z tym że u mnie jest dużo gorzej. Bo ja mam tylko takie telefony w komórce...

leppus_28   
mar 04 2009 Na pierwszej randce
Komentarze (5)

Dzisiaj kilka rad dla kobiet, czego nie należy robić na pierwszej randce. Po pierwsze uwaga skierowana w stronę różnego rodzaju hippisek i punkówek. Nie ubieramy się w glany. Nic nie działa tak odstraszająco na faceta. Chyba że sam nosi wyłącznie coś takiego. Należy też unikać trampek i rzeczy w pstrokatych kolorach. Jeżeli dziewczyna nie potrafi założyć czegoś sensownego na pierwsze spotkanie, np. butów na wysokim obcasie, to wiadomo, że nigdy tego nie będzie ubierała. Gdy idziemy coś zjeść nie należy z miejsca zamawiać góry klusek, a potem jeszcze prosić o dwie dokładki. Nie wskazane jest też wygłaszanie poglądów typu: „niektóre kobiety dbają o figurę, ale ja mam to gdzieś”. Albo: „facet ma mnie kochać, niezależnie od tego jak wyglądam”. Nie ważne jaka jest prawda, najbezpieczniej jest mówić, że chodzimy na siłownię i na basen przynajmniej 5 razy w tygodniu. Poza tym uwielbiamy aktywny wypoczynek. Wprost nie potrafimy na miejscu usiedzieć. Kochamy tańczyć i bawić się. To się zawsze dobrze kojarzy. I daje jakąś tam gwarancję, że dziewczyna ma temperament i że ewentualne wspólne życie będzie interesujące. Nie można mówić, że jesteśmy przepracowane, zmęczone życiem i nie mamy na nic czasu. I w ogóle że nie wiemy, czy będziemy mogli się regularnie spotykać. Pod żadnym pozorem nie należy również wspominać, że ciężko znosimy napięcie przedmiesiączkowe i że wyłącza nas to z życia seksualnego na przynajmniej pół miesiąca. No chyba że chcemy go zniechęcić do siebie. Jeżeli nie chcemy eksponujemy raczej rzeczy przeciwne. Jakieś wyjątkowe, cudowne cechy naszego organizmu, których nikt inny nie posiada. Np. to, że nie potrzebujemy snu, albo wytrzymujemy pod wodą pięć minut bez powietrza. A po intensywnym wysiłku mamy zdolność do błyskawicznej regeneracji. I nie ważne jak jest naprawdę. Kiedy się dowie, będzie już za późno i jakoś to przełknie. Nie powinniśmy też wspominać o żadnych dziwnych chorobach i przypadłościach, które mamy. Zwłaszcza takich, które będą miały bezpośredni wpływ na niego. Np. że z jakichś tam powodów nie możemy używać pigułek antykoncepcyjnych. Albo że jesteśmy temu przeciwne. Bo facet zawsze zacznie sobie wyobrażać najgorsze. I już się więcej nie pojawi.

 

Należy sobie uświadomić, że jednym z głównych powodów, dla których mężczyzna w ogóle chce się z kimś związać jest wizja wiążącego się z tym nieskrępowanego życia seksualnego. Dlatego nie należy go od razu na wstępie straszyć jakimiś trudnościami, bo się zniechęci. Jakby co jesteśmy zawsze chętne i gotowe. O każdej porze dnia i nocy. W każdych warunkach i okolicznościach. I nie ma niczego, czego z góry nie chciałybyśmy robić. Wprost marzymy o wszelkich możliwych sprośnościach, byle tylko z odpowiednią osobą. Na pewno źle jest też widziane mówienie za dużo o swoim poprzednim chłopaku. Zwłaszcza opowieści o tym, jaki był fantastyczny w łóżku i jak go nam brakuje, są nie na miejscu. To ostatnia rzecz, jaką facet chce słyszeć od dziewczyny z którą się spotyka. Pobudzające jest natomiast mówienie o tym, że ów chłopak był nastawiony przesadnie konserwatywnie i dlatego z nim zerwałyśmy. Możliwość pokazania jakiejś dziewczynie mrocznych stron życia i robienia z nią czegoś, czego nigdy nie robiła, ale zawsze chciała, to jedna z rzeczy najbardziej działających na wyobraźnię mężczyzny. Nie należy też wspominać o tym, że gdy się rozchodziliście w akcie zemsty połamałaś mu wszystkie jego płyty kompaktowe, a resztę rzeczy wyrzuciłaś przez okno. Naprawdę lepiej jest powiedzieć, że rozstaliście się w przyjaźni. Trzeba jednak koniecznie podkreślić, że już nas on nie pociąga i choćby nie wiem co zrobił, to do niego nie wrócimy. W razie wątpliwości można powiedzieć, że wyjechał do Afryki. Albo umarł. Jeszcze lepiej. W każdym razie nie będzie się pojawiał przez jakiś czas. Poza tym jest całkowicie niegroźny. Nie związany z żadną znaną grupą przestępczą. Nigdy nie był w więzieniu i nie posiada kolegów Ukraińców. Jest mały, zachukany i nosi okulary. W życiu nikogo nie uderzył i w razie czego od razu się przestraszy. Zwłaszcza takiego postawnego, silnego mężczyznę, z którym się umówiłyśmy.

leppus_28   
mar 03 2009 Znajomości internetowe
Komentarze (3)

Kobiety z klasą zdobywa się cierpliwością. Pozostałe – tupetem. Wynika to z tego, że mężczyźni są z natury wzrokowcami, podczas gdy kobiety żyją w sferze zmysłów i wyobraźni. Mężczyźnie musi się fizycznie podobać jakaś kobieta, żeby mógł z nią być. I to jest rzecz, której się nie przeskoczy. Bo nie wykaże on zainteresowania taką, która mu się nie podoba. Z kolei dla dojrzałej kobiety nie ma to takiego znaczenia, gdyż większość procesów, związanych z zakochiwaniem się, odbywa się w jej głowie. Nie ważne jaki on jest tak naprawdę, ważne jakim się jej wydaje. Działa na nią, że jest intrygujący, zna jej myśli i pragnienia. Że potrafi się nią zająć i sprawić, że poczuje się bezpieczna. I wszystkie te rzeczy nie są dane raz na zawsze, ale wykazują tendencję do zmieniania się w czasie. To dlatego po rozejściu się chłopak zawsze będzie miał ochotę sypiać ze swoją byłą dziewczyną, natomiast ona z nim już nie. Bo już popsuło się w niej to, co powodowało, że ją pociągał. Kiedyś był super, teraz jest beznadziejny. Już go poznała bliżej i niczym jej już nie imponuje. Czar prysł...

 

Ale ów czar nie ma wiele wspólnego z tym, czy chłopak jest ładny i przystojny. Zwracanie uwagi na takie rzeczy jest typowe dla nastolatek. Takich zaczytanych kolorowymi magazynami w stylu „Bravo Girl”. Typowym schematem jest, że dziewczyna taka, mając jakieś tam 18 lat, zakochuje się nieprzytomnie w gościu, o którym nic nie wie, ale który świetnie tańczy i wygląda jakby występował w boys bandzie. Następnie jest z nim przez kilka lat, bywa że rodzi mu dziecko. Cały ten związek wychodzi jej na jakimś etapie bokiem i kończy się spektakularną katastrofą. Zdradami, alkoholizmem, przemocą w rodzinie i podobnymi historiami. Dziewczyna wychodzi z tego powoli i z całkowicie zszarganymi nerwami. I z zupełnie zmienioną percepcją na temat tego, co jest w życiu ważne, a co nie. Jednym słowem jest dojrzała i zaczyna się zachowywać tak, jak kobieta zachowywać się powinna. Już się tak szybko nie zakochuje i nie w byle kim. A na widok uśmiechającego się do niej przystojniaka przypomina się jej ten pierwszy i następuje w niej reakcja alergiczna.

 

W związku z tym myślę, że jeżeli mamy do czynienia z kobietą, która ma już jakiś tam rozum, to idealnym sposobem zdobycia jej jest znajomość na odległość. Przez Internet albo przez telefon. Bo taka znajomość jest oparta na wyobraźni i typowym jej elementem jest czekanie. A kobiety uwielbiają czekać. Chcą być odkrywane, zdobywane, poznawane. Uważają, że jeżeli coś postępuje zbyt szybko, to jest to zły znak. Sądzą, zupełnie błędnie zresztą, że jak będzie to ewoluowało powoli, to zachowają kontrolę nad tym. A przez to jest większa szansa, że nie popełnią kolejnego błedu. I tak samo jak rozłąka świetnie wpływa na podniesienie poziomu namiętności u kochanków, tak poznawanie kogoś na odległość prowadzi do stopniowego rozbudzania zmysłów u kobiety. Uważam, że jeżeli tylko poświęcimy jakiejś kobiecie wystarczająco dużo czasu, zanim fizycznie się z nią zetkniemy, jej szanse na to, że nie zakocha się w nas spadają do zera. Nie widząc nas na oczy jej namiętność do nas będzie rosła w sposób niepohamowany. I nic jej w tym rośnięciu nie przeszkodzi. Ani to, że nosimy niewłaściwy rodzaj bielizny, ani to, że pijemy za dużo, ani że nie przykładamy wagi do wielu rzeczy, które dla niej są istotne.

 

A gdy wreszcie spotka się z nami, będzie zbyt zakochana, by się nam przyjrzeć i stwierdzić, czy się jej podobamy czy nie. Zapomina zupełnie jaki był jej typ mężczyzny. Mogła lubić wcześniej wyłącznie wysokich barczystych brunetów, a my będziemy mali, koślawi i rudzi. I im mniej atrakcyjni tym lepiej. To nie tylko nie powstrzyma jej, ale wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej ją zaintryguje. Pomyśli sobie: „robię dobrze, bo nie kieruję się tym razem hormonami”. Albo: „facet jest nieatrakcyjny, a więc jest większa szansa, że będzie mnie szanował”. Kobieta z takim nastawieniem nie będzie miała żadnych oporów, by od razu pójść z nami do łóżka. A co najważniejsze cokolwiek byśmy z nią nie robili, jakkolwiek bylibyśmy zdenerwowani sytuacją i jakiekolwiek błędy popełnilibyśmy, to będzie jej z nami jak w siódmym niebie. Dosłownie nie ma takich szczytów, do jakich nie byłaby w stanie dojść w tym momencie. I takich rzeczy, na którą nie moglibyśmy jej namówić. Dlatego, jeżeli ktoś poznaje jakąś kobietę i z miejsca umawia się z nią na randkę popełnia błąd. Bo spotyka się z nią w momencie, kiedy nie jest ona jeszcze na to gotowa. W rezultacie owo spotykanie się ciągnie się w nieskończoność. Bo musicie się poznać ze sobą, oswoić, zaufać sobie. Jednym słowem jedna wielka strata czasu.

 

Z mężczyznami jest inaczej. Mężczyzna nie rozpali się do końca znając jakąś kobietę jedynie na odległość. Bo rozpala go nie tylko ta kobieta sama w sobie, ale także oczekiwania, że jest ona piękna i w jego typie. Jeżeli spotkają się ze sobą i nie spodoba mu się ona, jego zaangażowanie od razu ulegnie zanikowi. Dlatego sądzę, że tego typu znajomości są wygodniejsze dla mężczyzn niż dla kobiet. Kobiety się w nich zakochują i tracą głowę. Ale w momencie spotkania i tak decydujące znaczenie ma to, czy mężczyźnie się dana kobieta podoba czy nie. A mimo wszystko lepiej być łamiącym komuś serce, niż osobą, której ktoś to serce łamie. Lepiej kogoś odrzucić, niż samemu dostać kosza. Mężczyzna ryzykuje tylko to, że straci swój czas. Kobieta, że odsłoni się z uczuciami przed kimś, kto nie jest dla niej. On wyjdzie na frajera, ona skończy z moralnym kacem i świadomością, że już nigdy nie da się w taki sposób nabić w butelkę. Dlatego kobiety nieatrakcyjne powinny unikać tego typu historii. Bo nie powinny liczyć na to, że mężczyzna, którego poznały podejdzie do tego w taki sposób, w jaki one podchodzą. I choćby nie wiem jak przysięgał, że fizyczność dziewczyny nie jest dla niego ważna, to nie należy mu wierzyć.

leppus_28   
lut 26 2009 Impreza po irlandzku
Komentarze (2)

A teraz kilka słów na temat typowej irlandzkiej imprezy. Jest piątek albo sobota wieczór. Typowy Irlandczyk, koniecznie rudy i piegowaty, zakłada białą koszulę, dżinsy kupione w sklepie Jacka Jonesa, spryskuje się wodą toaletową, nakłada na włosy żel i wychodzi w miasto. Przed wyjściem wypijając dla courage’u dwie butelki Millera, które zawsze ma na takie okazje przygotowane w lodówce. Na ulicy jest już ciemno. Z wszystkich stron przemieszczają się pojedynczo i parami ludzie, którzy mają tylko jeden cel. Wyszaleć się po całym tygodniu spędzonym na zarabianiu na życie. Wszyscy są podnieceni i lekko wstawieni. Typowy Irlandczyk dociera do typowego irlandzkiego pubu, gdzie w ciągu najbliższych kilku godzin konwersuje oraz wypija jakieś pięć pintów piwa, co jest tutejszym odpowiednikiem kufla. Wszystko to pozwala mu uwierzyć w to, że jest piękny, a siła rażenia płci przeciwnej, którą ma w sobie, jest całkowicie nie do powstrzymania. Około północy wytacza się z pubu, w towarzystwie kilku podobnych sobie osobników i razem przemieszczają się do najbliższego klubu nocnego. Na miejscu zastają sporej wielkości pusty parkiet oraz grającą głośno muzykę, ale po dokładnym przeanalizowaniu sytuacji dochodzą do wniosku, że są o dużo za mało pijani, by zacząć tańczyć. A tym bardziej żeby podrywać jakiekolwiek kobiety. Przez następną godzinę wypijają więc pięć do dziesięciu piw, w wyniku czego ich samoocena zaczyna zmierzać do nieskończoności, podczas gdy zdolność do racjonalnego myślenia do zera. Około godziny pierwszej wszyscy są zbyt pijani, a na parkiecie robi się wystarczająco duży tłok, by nikt już nie zwracał uwagę na to, kto ma jakieś pojęcie o tańczeniu, a kto nie. W tym momencie typowy Irlandczyk rzuca się do tańca, usiłując nadrobić braki w technice swym niepohamowanym temperamentem.

 

Z drugiej strony mamy typową Irlandkę. Zasadniczo rudą i piegowatą, choć zdażają się wyjątki. Piątek albo sobota wieczór jest dla niej najważniejszym momentem każdego tygodnia. Zawsze grzeczna i spokojna, raz w tygodniu ma prawo całkowicie stracić hamulce. Jej ambicją staje się wyglądać i zachowywać jak kompletna zdzira. W tym celu wydaje 100 euro na fryzjera, zakłada obcisłe mini, wysokie szpilki oraz wszystko, co tylko przyjdzie jej do głowy, a co w Polsce zwykły ubierać jedynie prostytutki. A i to te co tańsze. Mimo to wie, że nie musi się krępować, bo cokolwiek na siebie założy i tak z pewnością znajdzie się w klubie przynajmniej jedna laska ubrana jeszcze bardziej kiczowato. Następnie umawia się z kilkoma podobnymi sobie panienkami i wychodzi na ulicę. Ujemna temperatura i zimny wiatr jej nie odstraszają. Nie jest w stanie jej powstrzymać przed przejściem kilku kilometrów w czymś, co zakrywa najwyżej 10% powierzchni jej ciała. Po znalezieniu się w klubie dziewczyna ma lekki problem, bo jak każda typowa Irlandka niewiele wie o tańczeniu. Skupia się więc na tym, że ślicznie wygląda i jest całkowicie zajęta rozmowami ze swoimi koleżankami. Wszystkie one wyglądają tak, jakby je wyjąć z jakiejś niezbyt wysublimowanej męskiej fantazji, co nie przeszkadza im udawać, że wcale nie przyszły tu, by kogoś poznać. I oczywiście nie ma mowy, żeby któraś rozpoczęła rozmowę z jakimś obcym facetem. One są tu po to, żeby je podziwiać, a nie po to, żeby się starać. Wystarczy, że starały się już wcześniej, przez 3 godziny strojąc się przed lustrem. W trakcie rozwoju imprezy typowa Irlandka wypija ilość piwa porównywalną do tej, którą wypija typowy Irlandczyk. Pod jego wpływem zaczyna tańczyć, ale głównie w miejscu, obok swojego stolika. Na parkiet trafia zwykle jedynie wtedy, gdy jest już tak pijana, że z trudem trzyma się na nogach.

 

Podrywanie kobiet metodą irlandzką wygląda w ten sposób, że typowy Irlandczyk rzuca się na typową Irlandkę, która w wyniku dokonania trudnej do prześledzenia analizy sytuacji decyduje się zareagować na to entuzjastycznie. Oboje przez moment tańczą ze sobą, co jednak do niczego nie prowadzi, z powodu całkowitego braku umiejętności u obojga. Zamiast tego on wykorzystuje moment jej nieuwagi i zaczyna ją całować. W całowaniu typowa Irlandka wykazuje podobny brak biegłości co w tańczeniu, co im jednak nie przeszkadza, by stać na środku parkietu przez godzinę z przyklejonymi do siebie ustami. Należy jednak zaznaczyć, że to, że przez pół imprezy całujesz jakąś Irlandkę wcale nie oznacza, że się jej podobasz i że cokolwiek z tego wyniknie. Typowym zachowaniem jest, że dziewczyna, którą dotykałeś przez ostatnie pół godziny odwraca się i idzie sobie, nawet nie powiedziawszy ci cześć. Gdy impreza się kończy wszyscy wychodzą na zewnątrz i usiłują sobie przypomnieć, gdzie mieszkają. Laski, które jeszcze przed chwilą były w pełni formy, teraz są zmierzwione, potargane i nie mają już ochoty na nic. Sukcesem będzie, jeżeli uda im się wrócić do domu bez zwymiotowania na chodnik. Nieliczny faceci, którzy dotrwali do końca i potrafią jeszcze racjonalnie myśleć usiłują wykorzystać ich chwilową niedyspozycję, jeszcze raz proponując im wspólnie spędzoną noc. Przy czym dominuje zasada, kto pierwszy ten lepszy. Jednym słowem romantyzm sięga zenitu. Ale z drugiej strony trudno się temu dziwić. Tutaj jeszcze 20 lat temu były tylko ziemniaki i owce. I domy kryte strzechą. Tych kobiet nikt nie nauczył, jak być kobietą. Bo niby kto miał to zrobić?

leppus_28