Archiwum marzec 2009, strona 1


mar 27 2009 Wiosna
Komentarze (1)

Obiecuję zawsze być przy Tobie. Chronić Cię i pierś nadstawiać. Być najwierniejszym przyjacielem i rycerzem na białym koniu. Zawsze dawać z siebie wszystko, a nigdy połowy. W ciemną noc trzymać za rękę, gdy będziesz się bała. Obiecuję nigdy nie zostawić i nigdy nie zasnąć odwrócony plecami. Zawsze łzy z twarzy dłonią ocierać. Zawsze kochać i zawsze tak samo. Nawet jak będziesz miała katar. I jak grypa Ci się przyplącze. Albo przypląta. Ciepłym kocem przykrywać. Gdy Ci się nóżka spod niego wysunie. Poduszkę pod głową poprawiać. I na rękach Cię nosić. Przez próg i w ogóle. Zawsze słuchać co mówisz do mnie. Śledzić każdy ust i oczu grymas. Każdy myśli i wyobraźni zakamarek. Każde najmniejsze słów niedomówienie. Obiecuję, nigdy nie zapomnieć. Pierwszego dnia i pierwszej rozmowy. Nigdy się nie zmęczyć i nie zasapać. Każdego dnia odkrywać na nowo. Obiecuję kurz wycierać, gdy się nim pokryje, nasza miłość. By zawsze była jak nowa. Tropić cierpliwie każdej łzy przyczynę. Każdego smutku niepotrzebność. Obiecuję na kraniec świata wyruszyć, po jeden Twój uśmiech. Po jedno spojrzenie radosne. Po jedną różę, do nóg Twoich rzuconą. A gdy się zaplączesz, ja Cię rozsupłam. A gdy się zagubisz, ja Cię odnajdę. Ciepłą dłonią Twe serce ogrzeję. Aż po latach długich, spędzonych razem, popatrzysz na mnie kiedyś i powiesz: „Jest tak jak na początku. Gdy jeszcze Cię nie znałam. Gdy śniłam o Tobie. I tylko czułam, że gdzieś tam jesteś”.

leppus_28   
mar 26 2009 Bywa
Komentarze (6)

Bywa, że wszystko co piszesz, piszesz dla jednej tylko osoby. Wszystkie wiersze i słowa pełne czułości. Bywa, że wstajesz rano myśląc o jednej tylko kobiecie. I tylko jednej chcesz wyznawać, co naprawdę czujesz. Dla niej tylko chcesz tańczyć i śpiewać. Dla niej zmieniać się i być sobą. Jechać cztery godziny w deszczu, by móc tylko popatrzeć na nią. Nie spać w nocy, by móc usłyszeć jej głos. Tylko przy niej nie boisz się odkrywać ze swoimi uczuciami. I tylko ona podtrzymuje cię stale, na swych delikatnych, białych ramionach.

 

I bywa, że kobieta taka, na której ręce złożyliśmy wszystko, co tylko złożyć można i jeszcze więcej nawet, reaguje zaledwie uśmiechem. Zaledwie drga jej powieka, gdy my pogrążyliśmy się już w szaleństwie. Na milion naszych słów, odpowiada jednym. I wpisuje nas spokojnie, ręką chłodną i nieczułą, na długą listę „znajomych”. Przyjaciół. Tych wszystkich, których lubi i na których jej zależy. Bywa, że wicher spotyka się z wiosennym wietrzykiem zaledwie. Uczucie płomienne i czyste z wdzięcznością i sympatią. Nasze życie położone na ostrzu noża z czyimś rozsądkiem.

 

Bywa też, że najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek napiszemy, nie jest w stanie zmiękczyć serca kobiety, którą kochamy. Najwspanialszy żart nie jest w stanie ją skłonić, by odwzajemniła to, co do niej czujemy. I cokolwiek zrobimy, nie uda się nam jej zdobyć. Albo odzyskać, gdy już ją kiedyś straciliśmy. I nie ma takich piorunów, które moglibyśmy uruchomić, by to zmienić. I takich trzęsień ziemi, które bylibyśmy w stanie wezwać na pomoc.

 

I bywa, że reagujesz na to jak pilot w samolocie pikującym w dół. Z prawdziwie poetycką przesadą. Nie ma wtedy takich odmętów rozpaczy, w jakie nie byłbyś w stanie się stoczyć. A gdy się z nich wydobędziesz, nie chcesz już, by jeszcze ktoś kiedyś był dla ciebie całym światem. Nie chcesz powierzyć wszystkiego w jedne tylko ręce. Nawet najpiękniejsze. Skoro słowa nic nie są warte. Skoro szturmem nie da się wbiec na oblężone cyklopie mury. Jeżeli największym nawet gestem nie da się powstrzymać barbarzyńskich hord.

 

I wtedy stwierdzasz, ze smutkiem, że nie chce ci się już więcej pisać.

leppus_28   
mar 25 2009 Awaria sprzętu
Komentarze (1)

Dzisiaj drukarka odmówiła mi posłuszeństwa. Uparła się, żeby źle drukować. Niezależnie od moich usilnych przekonywań, nie wykazywała chęci do dalszej współpracy. Nie dało się z nią ani po dobroci, ani siłą. Zaparła się i koniec. Wyprowadziła mnie tym z równowagi, ale postanowiłem, że się opanuję i podejdę do sprawy na spokojnie. Bo może nie drukuje z jakiegoś powodu? Może problem tkwi we mnie? Może nie działa, żeby dać mi coś do zrozumienia? Że niby źle ją traktuję. Nie zauważam. Nie zwracam uwagi na jej potrzeby i pragnienia, a myślę tylko o sobie. O tym, że coś musi zostać wydrukowane. Może ta drukarka ma uczucia, które uraziłem. Ma jakieś strony swojej osobowości, których nie realizuje. Może potrzebuje więcej miłości? I czułości z mojej strony. Chce żebym ją przytulił i powiedział, że nigdy jej nie opuszczę? Chociaż może i odwrotnie. Byłem zanadto czuły i teraz pragnie czegoś innego. Potrzebuje, żebym chociaż raz był stanowczy i brutalny. Rzucił ją na stół i zdarł z niej folię zabezpieczającą. Pokazał kto tu rządzi i gdzie jej miejsce w tym całym układzie. Tego do końca nie wiedziałem, ale wiedziałem, że co jak co, ale nie zaszkodzi zasunąć jakiś komplement. Powiedziałem jej, że jest piękna. Piękniejszej drukarki dosłownie w życiu nie widziałem. Ma śliczną, smukłą linię i wyjątkowo zgrabny tył. Aż nie jestem godny, żeby w jednym pokoju z nią przebywać. To, że drukuje dla mnie czyni ze mnie najszczęśliwszego mężczyznę na świecie. I wcale nie przybrała na wadze, od kiedy się poznaliśmy. Nawet chyba nieco wyszczuplała od tego czasu. Jest wspanialsza niż kiedykolwiek.

 

Powiedziałem to wszystko, ale widzę że efektu nie ma praktycznie żadnego. Dalej jak nie drukowała, tak nie drukuje. Uparte bydle. Zrobiłem jej coś, czy co? Uniosłem się honorem i stwierdziłem, że już jej nie lubię. Nie będę na niej więcej drukował. Łaski bez. Kupię sobie inną. Ładniejszą i nowszą. I chętniejszą do współpracy. Taką, która sama będzie prosić, żebym coś na niej wydrukował. A ona zostanie sama, skoro się jej nie podoba. Odłączy się ją od prądu. Będzie stała w ciemnym pokoju i nic nie robiła. Niech sobie spróbuje podrukować coś sama, skoro taka nieprzystępna.

leppus_28   
mar 25 2009 Żart sytuacyjny
Komentarze (4)

Niczego nie da się w życiu porównać z poezją tkwiącą w sytuacyjnym żarcie, zrealizowanym z prawdziwie mroczną precyzją. Nic nie przynosi tyle satysfakcji, co perfidne wkręcenie kogoś w coś całkowicie absurdalnego. I to dla czystej, perwersyjnej i pozbawionej uzasadnienia przyjemności, którą każdy zdrowy psychicznie człowiek czerpie z naigrywania się z innych. Kierując się tą właśnie zasadą zadzwoniłem dzisiaj do starego znajomego, który właśnie przeniósł się do Wielkiej Brytanii, racząc go istnymi perełkami mojej nieskazitelnej angielszczyzny. Najpierw, strojąc się na akcent wywiedziony z dziada pradziada z głębokiego południa USA (tak na oko wschodnie Missisipi, ewentualnie rejony Nowego Orleanu), usiłowałem przez dobrą chwilę wymówić jego nazwisko, na wszystkie możliwe sposoby, prócz właściwego. Mimo jego pomocy nie doszliśmy do niczego, ale nie speszyło mnie to zupełnie. Przeszedłem do rzeczy. Twierdząc, że nazywam się Clint Eastwood i licząc że nie skojarzy z niczym tego nazwiska, zacząłem go zasypywać całym morzem istotnych informacji. Powiedziałem, że pracuję dla CIA (Centralna Agencja Wywiadowcza), instytucji podległej rządowi Stanów Zjednoczonych i że chciałbym zaoferować mu pracę. Został bowiem wybrany z ponad 10 tysięcy kandydatów i pragniemy z niego zrobić płatnego zabójcę. Pierwszym jego celem będzie albo Fidel Castro, za to że jest przywódcą jednej z ostatnich na świecie dyktatur komunistycznych, zaprzysięgłym wrogiem naszego kraju i ateistą, ewentualnie piosenkarka Madonna, za to, że jej nie lubimy. Na początek dostanie milion dolarów oraz najnowszy model samochodu Maserati. Taki z czterema poduszkami powietrznymi, ABS-em i zdalnie sterowaną wyrzutnią rakiet ziemia-powietrze. Poza tym otrzyma licencję na zabijanie. Będzie mógł zabić kogo tylko chce, poza osobami, które też mają taką licencję. Ma ją np. James Bond, dlatego Jamesa Bonda zabijać mu nie wolno.

 

Powiedziałem to wszystko i słyszę w słuchawce ciszę. Nie wiem czy jest ona wynikiem tego, że kolega nie rozumie po angielsku, czy też wręcz przeciwnie. Rozumie wszystko i zastanawia się teraz nad tym, czy przyjąć ofertę czy nie. Postanowiłem więc, że dam mu trochę czasu, starając się przedłużać żart tak długo, jak się tylko da. Na koniec stwierdziłem, że jeszcze się z nim skontaktujemy, żeby ustalić szczegóły. Tym razem jednak nie telefonicznie, ale poprzez wszczepiony mu podskórnie nadajnik, który wszyscy posiadamy. Powiedziałem też, że jak zakończymy rozmowę powinien z całej siły rzucić telfonem, przez który rozmawiał, gdyż ulegnie on samozniszczeniu w ciągu najbliższych 5 sekund. Potem się rozłączyłem i zadzwoniłem ponownie, po kilku minutach. Nie odbierał, więc zakładam, że dokładnie wykonał moje polecenia. Jak widać znajomość języków obcych zawsze przynosi wymierne korzyści.

leppus_28   
mar 25 2009 Podaj dalej
Komentarze (5)

Pewna osoba zapowiedziała mi ostatnio, że jeżeli ja się zabiję, to ona też się zabije. Dokładnie coś takiego oświadczyłem kiedyś innej osobie, która również miewa skłonności samobójcze. Że jak ona się zabije, to ja żyć dalej nie chcę. W ten sposób tworzy się, zupełnie spontanicznie, cały łańcuszek. Ludzie związani ze sobą jedną wspólną ideą. Tym, żeby nie dać się przez kogoś dla siebie istotnego osamotnić. Wystrzychnąć na dudka. Albo na jakieś inne zwierzę. Dzięki temu teraz wystarczy tylko leciutko ruszyć jeden klocek i pozabija się cały tłum ludzi. Jak to dobrze przemyśleć i zorganizować, to poleci to wszystko jak dobrze ustawione klocki domino. Ciekawe, czy ktoś już wcześniej wpadł na taki pomysł. Czy istnieją gdzieś podobne łańcuszki. Ludzi z odchyleniami psychicznymi przypominającymi nasze. I czy jest możliwość ich połączenia w jeden wielki łańcuch. Taki, który dałby szansę na przeprowadzenie czegoś naprawdę spektakularnego. Jeżeli tak, to jest moim zdaniem szansa na przewyższenie przypadków największych zbiorowych samobójstw w dziejach. Nawet żydowskie osiągnięcia w tej dziedzinie, dotychczas wydawać by się mogło niedoścignione, mogą zostać daleko w tyle. Masakra w oblężonej przez Rzymian Mastabie to będzie w porównaniu do tego zaledwie kichnięcie. Ludzie zapomną o Mordechaju Anielewiczu i jego towarzyszach, strzelających sobie w łeb w bunkrze w płonącym getcie warszawskim. Żadna sekta nie będzie się mogła z nami równać. Przewyższymy wszystko. A parę osób, które zawsze uważało, że nigdy do niczego nie dojdziemy, bardzo się zdziwi.

 

Dalej więc chłopcy i dziewczynki. Nie ma na co czekać. Przyłączmy się wszyscy. Złączeni jedną wspólną wizją. Bez względu na kolor skóry i seksualne preferencje. Bez względu na to, jak wiele rzeczy nam się dotąd nie udawało. Bo to może być jedyna rzecz w naszym życiu, którą doprowadzimy do końca i która zakończy się sukcesem.

 

 

leppus_28