Najnowsze wpisy, strona 28


sty 21 2009

Telewizja


Komentarze (5)

Czasem się zastanawiam czy przypadkiem telewizja nie wymyśla rzeczy, które nam pokazuje jako prawdziwe. Jak patrzę na swoje życie to zauważam, że generalnie nic się w nim nie dzieje. Nie ma żadnych morderstw, gwałtów, skandali, przemocy, nic. Jeśli chodzi o takie rzeczy to panuje w nim kompletny zastój. Tak samo jest z wszystkimi moimi znajomymi. U nich też absolutnie nic się nie dzieje. Jeden nudny i nieciekawy dzień goni następny. Ten marazm kontrastuje w sposób zastanawiający z dynamiką tego, co pokazuje się nam w telewizji. Wojny, zbrodnie, masowe morderstwa, napady na bank, afery gospodarcze, seks, zdrady, co tylko chcecie. Czy naprawdę sądzicie, że to jest na prawdę? Wyobrażacie sobie np. zabić kogoś? Zastrzelić go z pistoletu albo zadźgać kuchennym nożem? Przecież to niedorzeczne. Po co ktoś miałby robić coś takiego? Myślę że ma to na celu dostarczenie ludziom potrzebnej każdemu dawki adrenaliny. Bez niej ludzie niechybnie zwariowaliby z nudów i rzeczywiście mogliby zrobić sobie krzywdę. Sądzę że wiele rzeczy funkcjonuje tak naprawdę tylko w telewizji. Nigdy nie uwierzę np. że istnieją osoby, które pokazują w serialach telewizyjnych. To jest wszystko wymyślone od początku do końca. Ludzie bywają głupi, ale nie do tego stopnia. A co jeżeli ta mistyfikacja jest posunięta znacznie dalej? Co jeżeli np. nie ma Afryki, tylko została ona wymyślona? Żeby wzmocnić nasze poczucie winy? Ktoś był w Afryce? Poza może Ryszardem Kapuścińskim? Ja wiem, że się wysyła tam paczki z pomocą, a Bob Geldof organizuje kolejne koncerty na rzecz Afryki. Ale może to jest wszystko żart. Wielkie atelier zbudowane na potrzeby hollywoodzkich filmów. Zapychacz telewizyjnych wiadomości. Co np. robią ludzie odpowiedzialni za wiadomości w sytuacji gdy nic się nie dzieje? Czy nie zastanawiające jest, że codziennie jest dokładnie tyle wydarzeń, by zapełnić szpalty każdej codziennej gazety? No bez przesady. Mamy wierzyć w takie zbiegi okoliczności? A skąd mamy mieć pewność że wojny i konflikty o których się mówi w telewizji dzieją się naprawdę? Przecież tutaj pole do wszelakiej manipulacji jest wprost niewyczerpane. A niektóre z nich są zupełnie absurdalne. Nawet jak zebrać stu ekspertów od tego tematu to nie uda im się normalnemu człowiekowi wytłumaczyć o co w tym chodzi. A inne rzeczy? Ludzie wylądowali na Księżycu. OK. Widział to ktoś? Czy znamy to tylko z mało wyraźnego filmu i wierzymy na słowo? Ziemia jest okrągła, a Wszechświat się rozszerza. Dobrze. Uwierzę jak zobaczę. Wszystko jest zbudowane z atomów. Może i tak, ja ich nie widziałem. W sezonie 2007-08 mistrzem Anglii w piłce nożnej został Manchester United. Powiedzmy. A prezydentem USA jest Barrack Obama. Ty mi go najpierw przyprowadź do mnie i pokaż, potem będziemy rozmawiać. A zanim to nie nastąpi nie wierzę w nic, co pokazują w telewizji. I mam zamiar się tego trzymać.

leppus_28   
sty 20 2009

Alkohol i łaskotki


Komentarze (4)

Uważam że dwie rzeczy w kobietach są absolutnie niewybaczalne. Pierwszą jest sytuacja, w której kobieta ma mocniejszą głowę od nas. Jest to bardzo niekorzystne z punktu widzenia związku. Powoduje, że próbując upić kobietę upijamy się sami, podczas gdy kobiecie nic nie jest. Tracimy na tym masę pieniędzy, zdrowia, energii, a efektów nie ma praktycznie żadnych. Tymczasem możliwość sprawnego upicia kobiety rozwiązuje wiele bardzo skomplikowanych problemów powstających na styku obu płci. Przede wszystkim pijana kobieta gorzej widzi. Kontury się jej zamazują i nagle, zupełnie niespodziewanie stwierdza, że ktoś, kogo zna od lat, jest niezwykle pociągający. Przy odpowiedniej ilości promili we krwi każdy zaczyna wyglądać dla niej jak Brad Pitt. Poza tym po alkoholu kobiety tracą typową dla siebie skłonność do niepotrzebnego przedłużania wszystkiego. Gdyby nie on czas od momentu poznania danej panienki do chwili kiedy dochodzi między nami do czegoś konkretnego zmierzałby do nieskończoności. Romantyczne kolacje ciągnęłyby się godzinami, a same kobiety pozostawałyby na stałe w sferze wątpliwości typu: „oj, sama nie wiem...”. Bez alkoholu kobieta nie jest w stanie podjąć żadnej wiążącej decyzji, o ile nie chodzi o wybór nowych butów. Tutaj decyzja jest zaskakująco natychmiastowa. Tylko kobieta jest w stanie patrząc na dwie niemalże identyczne pary stwierdzić z całym przekonaniem, że jedna jest świetna, a druga absolutnie nie do przyjęcia. Mężczyzna postawiony w takiej samej sytuacji powiedziałby, zgodnie z logiką, że obie są identyczne. I niechybnie zawiesiłby się, nie mogąc się zdecydować na żadną. Dlatego na zakupy zawsze trzeba iść z kobietą. (Przepraszam za dygresję).

 

Drugą niedopuszczalną rzeczą u kobiet, której absolutnie tolerować nie należy, jest brak łaskotek. Ta przypadłość co ciekawe występuje nader często właśnie u szanownych pań. Nie wiadomo zresztą dlaczego. Nie posiadanie łaskotek jest moim zdaniem nieludzkie. Świadczy o czymś bardzo podejrzanym, choć nie do końca wiemy o czym. Nigdy w życiu nie związałbym się z osobą pozbawioną łaskotek. Osobą, którą w razie czego nie jesteśmy w stanie załaskotać na śmierć. I wspomnicie moje słowa jeżeli kiedyś nie pójdziecie za moją radą. Niemożność znęcania się nad kimś przy pomocy łaskotania powoduje, że obcowanie z kobietą nie jest już takie fajne. Wydatnie zawęża to również ilość rzeczy, które można ze sobą robić w łóżku. Powoduje, że np. sama wizja związania kogoś, nie wydaje się już taka kusząca. Bo też każdy kto ma naprawdę duże łaskotki wie, że sama myśl o tym, że jesteśmy związani i bezsilni, a ktoś nas łaskocze, należy do najbardziej przerażających z możliwych. Spokojnie jesteśmy skłonni wymienić to na wszystkie potworności, które są tylko możliwe. Nic nie może się równać z sytuacją, w której śmiejemy się i nie możemy przestać. Nie ma takich tajemnic państwowych których nie bylibyśmy gotowi sypnąć gdyby nam ktoś chciał zrobić coś takiego. Dlatego łaskotanie kogoś, zwłaszcza kogoś przeciwnej płci, jest takie pociągające. Spełnia wszystkie wymogi czegoś naprawdę podniecającego: jest czynnością czysto erotyczną, z gruntu niebezpieczną i wiąże się, przynajmniej w teorii, z robieniem czegoś wbrew woli tej drugiej osoby. Zresztą już nawet małe dzieci o tym wiedzą. Często lepiej niż dorośli.

leppus_28   
sty 19 2009

Stabilizacja


Komentarze (3)

Bardzo mnie irytują kobiety, które wyszalawszy się za młodu, usiłują się teraz ustatkować, szukając odpowiedniego ku temu mężczyzny. Mierzi mnie to. Wpadam w panikę jak sobie pomyślę, że też mogę na jakimś etapie stać się czyjąś bezpieczną przystanią, czyimiś racjonalnym wyborem. Kimś kto zarobi na dom, dziećmi się zajmie i przytuli wieczorem. Z dwojga złego wolałbym być już czyimś błędem niż czyjąś stabilizacją. Wynikiem czyjejś chwilowej niepoczytalności niż odpowiedzialnego podejścia do życia. Ilekroć słyszę gdy któraś mówi: „popełniłam w życiu wiele szalonych rzeczy, ale teraz chciałabym się związać z kimś poważnym i statecznym, z kimś takim jak ty”, dostaję regularnego szału. Te słowa są dla mnie zwyczajnie obraźliwe, są jak policzek wymierzony mojemu poczuciu własnej godności. Stają mi wtedy przed oczami najbardziej przerażające koszmary związane z małżeństwem i macierzyństwem. Jakieś wieczorki przy kominku i samochody typu SUV. Niech mnie ręka boska broni żebym miał wylądować w czymś takim. Że niby co? Że ja się nie nadaję na to, żeby ze mną szaleć? Że ze mną można tylko w restauracji sobie posiedzieć i potrzymać za rękę? A coś naprawdę fajnego ma się dostać komuś innemu? O nie. Niedoczekanie wasze. Chciałem z tego miejsca powiedzieć tym wszystkim paniom w modnych płaszczach i butach na wysokim obcasie. Tym wyperfumowanym pięknościom w dojrzałym wieku, marzącym o kimś spokojnym i dobrze zarabiającym. Tym przebrzmiałym famme fatale, którym już przejadło się rozrywkowe życie i teraz szukają kogoś kto im będzie torebki trzymał i drzwi przed nimi otwierał. Gońcie się!

leppus_28   
sty 19 2009

Choroby nie-weneryczne


Komentarze (1)

Niebezpieczne, chociaż jakże często bagatelizowane, są skutki nadmiernego popędu seksualnego. Np. mam kolegę, który kiedyś na pytanie co robi gdy ma depresję, odpowiedział: „masturbuję się tak długo, aż tracę przytomność”. Na pewno każdy mężczyzna ma w życiu takie chwile, gdy jego apetyt na seks staje się zupełnie niepohamowany. I tak dobrze jeżeli w pobliżu znajduje się w tym momencie jakaś kobieta. Bądźmy jednak realistami. Najczęściej nie znajduje się. I co wtedy? Tymczasem jego organizm jest wówczas niczym wulkan, którego erupcja nie ma końca. Choćby nie wiem ile godzin to trwało, nie może dojść. Choćby nie wiem ile razy to zrobił, dalej jest mu mało. Powstaje sytuacja nader niebezpieczna dla zdrowia, a nawet życia. Przy czym w niebezpieczeństwie znajdują się ludzie, płci obojga zresztą, ale także zwierzęta czy nawet drobne przedmioty domowego użytku. Z pewnością każdy zna to z autopsji. Takie same problemy, a może i większe, miewają kobiety. Czasem wystarczy jakaś specyficzna mieszanina piwa i czegoś jeszcze, czasem to wynik stresu w pracy, albo wyjątkowo nudnej wizyty u rodziny. W każdym razie przychodzi ten moment, kiedy kobieta wybucha i to z taką siłą, że żaden facet nie jest w stanie nic z tym zrobić. To jest jak tsunami, z którym nie da się walczyć, można tylko uciekać. Jak biblijny potop, przelewający się ponad najwyższymi szczytami gór. I nie ma najmniejszego znaczenia jaki charakter ma ta kobieta. Może być na co dzień najprzyzwoitszą osobą na świecie. Nosić powyciągane sweterki i cnotliwie spuszczać wzrok ilekroć ktoś na nią popatrzy. Po prostu przychodzi ta chwila, coś się tam w środku odblokowuje, i choćbyśmy na głowie stawali, to tego nie ujarzmimy. Iluż młodych i zdolnych ludzi poległo wychodząc z błędnego założenia, że dadzą sobie z tym radę. Oczywiście można się z tego śmiać, a może się też zadumać.

leppus_28   
sty 18 2009

Poranki i wieczory


Komentarze (1)

Czasem budzę się w środku w nocy i każdy milimetr mojego ciała jest raną, która nie chce się zagoić. Czasem zamykam oczy i mój umysł tętni milionem wrażeń, którym nie potrafię nawet nadać nazwy. Czasem zasypiam i nie czuję zupełnie nic. Bywa że moja samotność jest jak dziecko które pierwszy raz idzie do szkoły. A moje życie jest jak podmuch wiatru w upalny dzień. Czuję wtedy, że jestem wszystkim. Ojcem, który wraca do dziecka, którego nie widział od 20 lat, błagając o wybaczenie. Jezusem umierającym na krzyżu. Kroplą krwi ściekającą na biały, grudniowy śnieg. Czasem cały matematyczny porządek tego świata jest niczym przy harmonii, którą mam w sobie. A Tołstoj i Dostojewski razem wzięci mogliby mi buty czyścić. Mój umysł jest kaskadą przy której nawet wodospady Wiktorii są niczym. Jestem włóczęgą wspominającym lepsze czasy. Młodą dziewczyną zmuszoną do prostytucji. Kolacją wigilijną spożywaną w samotności. Miłością, która nie miała szans. Odrzuceniem i pogardą. Nocą św. Bartłomieja. Ziemią po której stąpali krzyżowcy w drodze do Jerozolimy. Pierwszym kamieniem rzuconym w witrynę żydowskiego sklepu. Znakiem krzyża i gwiazdą Dawida. Mahometem patrzącym ostatni raz w stronę Mekki. Wszystkimi książkami kiedykolwiek napisanymi we wszystkich językach świata. Unoszę się wysoko. Moje ciało jest lekkie jak piórko. Miliony kilometrów pokonuję w ułamku sekundy. W małym palcu mojej lewej nogi gnieżdżą się wszystkie spazmy i nadzieje tego świata. Jestem radością i nieszczęściem. Sukcesem i katastrofą. Nic nie jest w stanie mnie przewrócić, ale pozostawiony samemu sobie przewracam się sam. Jestem geniuszem, który nie potrafi zawiązać sobie sznurowadeł. Gigantem sparaliżowanym niemocą. W najważniejszych sprawach Bóg przychodzi, prosić mnie o radę, ale zbywam go milczeniem. Najpiękniejsze kobiety świata odprawiam bez mrugnięcia okiem. Miłość i nienawiść wyrzucam spokojnie do kosza. Oddanie i czułość obracam w palcach, jakby to była zabawka dla małego dziecka. Nakładam je sobie na głowę i przeglądam się w lustrze. Biorę do ręki największe świętości i patrzę na nie tak długo, że to one odwracają wzrok. Nie ma takiej granicy, która utrzymałaby mnie w ryzach. Chwilowo jestem chaosem. Śiwą, hinduskim bogiem zniszczenia, który stracił cierpliwość. Pumeksem spadającym na rzymskie Pompeje. Przy tym co mam w głowie nawet Heliogabal poczułby się zawstydzony.

 

A potem nagle uspokajam się. Zajmuje mi najwyżej pół sekundy, bym znowu był sobą. Wystarczy że przeczeszę włosy. Umyję zęby i przepłukam usta. I już nie ma we mnie nawet krzty złości i nieprzyzwoitości. Blizny znikają. Woda w rzece znów płynie spokojnie. Każda cegiełka mojego ciała jest dokładnie na swoim miejscu. Przechodzę obok Ciebie, a uśmiech nie znika z mojej twarzy. I przytulam się do Twoich dłoni, jakby nic się nie stało. Jakby wszystko wokół było tylko snem. Figurą retoryczną albo żartem. I wciąż nic o mnie nie wiesz i nic nie rozumiesz. I taka sytuacja bardzo mnie cieszy. I tyle chciałem powiedzieć dzisiaj, o sobie...

 

leppus_28